Dzisiaj nie było
sielanki na treningu. Trener grupy dziewczyn uwziął się na mnie, ponieważ nie
potrafiłam poprawnie wspiąć się po linie i kazał wykonywać skomplikowane ćwiczenia…
Dwie godziny spędzone na męczeniu się, czemu nie. Byłam zła, bardzo zła. Od
początku zajęć miałam chęć zamknąć tego przemądrzałego faceta w świakuli, ale
nie zrobiłam tego, bo potem mogłabym mieć ogromne problemy. Jednak mężczyzna na
pewno wyczuwał, że jestem blisko wybuchu emocjonalnego i trochę przystopował,
ale jeśliby nie zrobił tego, to najpewniej znaleziono by go pod sufitem Sali,
zamkniętego w błękitnawej kuli, o największej
gęstości, jaką potrafię wytworzyć.
Wzięłam kilka
wdechów, ale i tak nic nie pomagało. Czułam się coraz gorzej, a w dodatku ktoś
szedł. Domyślam się, że to na pewno chłopaki z mojej Drużyny – kończyli później
niż dziewczyny. Nie chciałam być na ich drodze, bo kiedy mnie zobaczą, w moim
najbliższym otoczeniu pojawi się chmara osobników płci męskiej chcących usilnie
nieść pomoc mojej osobie… A tak właściwie, jakich ja teraz mądrych słów użyłam!
Czyżbym powiększała swój zasób słownictwa podczas pobytu w Akademii?
Nieprawdopodobne…
Porzuciłam idiotyczne
myśli i wytworzyłam świakulę wokół mojego ciała, po czym uniosłam się w niej
pod sufit. Oczywiście gęstość kuli była wystarczająca, żebym widziała przez jej
powłokę świat wokół mnie i żeby docierał do mnie tlen. To by było śmieszne,
gdybym zmarła z niedotlenienia. Serio. Nie wiem, czy nie zacząć śmiać się. Nie,
jednak nie. Bo chłopaki usłyszą mnie i poleci w moją stronę tyle troski i tych
innych rzeczy, że umarłabym na cukrzycę z powodu słodkich uczuć żywionych do
mnie. Chociaż… Loksem bym nie pogardziła…
Potrząsnęłam głową w
środku kuli światła, odganiając natłok myśli i wyobraziłam sobie, że kula nagle
pojawia się w pokoju dziewczyn. W następnej sekundzie już powinnam być w
wyznaczonym celu, ale coś poszło nie tak. Potworne uczucie, że nie udała mi się
teleportacja, opanowało mój umysł. Nie wiem tak właściwie, co w tamtej chwili
tak mnie zaniepokoiło. Może to, że wcześniej wszystko szło jak z płatka, a może
to, że znalazłam się w zaciemnionym korytarzu, o którym nie miałam pojęcia? Z
pewnością te drugie.
Kiedy chciałam usunąć
świakulę, spostrzegłam, że wiszę kilka metrów nad ziemią nad betonową podłogą. Pewnie
trzeba by było zeskrobywać mnie z ziemi… Czasami miałam ochotę powyrywać swoje
włosy za głupotę, jaką charakteryzuję się, ale po kilku chwilach dochodzę do
wniosku, ze jednak żal mi moich blond pasm. Dlatego porzucam kwestię ukarania
samej siebie za moje własne błędy i wracam do normalnego życia. Teraz
chciałabym zrobić podobnie – wrócić. Ale nie mogłam, nie potrafiłam! Byłam zbyt
ciekawa nowego otoczenia, żeby je ot tak sobie opuścić. Wiedziałam, że będę
nienawidzić swojego charakteru za czyn, który teraz popełnię, czyli wyjście ze świakuli, ale trudno. Instynkt
odkrywcy kazał mi poszperać w tym korytarzu, więc posłucham go. To głupi
argument, ale zawsze jakiś.
Opuściłam kulę do
ziemi, po czym usunęłam ją. Stałam na betonowej podłodze, między dwoma
ścianami, rozglądając się, żądna nowych rzeczy. Wcześniej taka ciekawska nie
byłam, ale kilka tygodni w Akademii pozbawiło mnie wrażeń i teraz musiałam na
nowo wyładować manię podróżniczą. Najpierw musiałam poznać otoczenie, żeby
przypadkiem nie mieć wpadki. Mogłam natknąć się na jakiegoś wykładowcę… albo ochroniarza…
jak też na jednego z naukowców, którzy często krążą po Akademii, badając
poszczególnych Mocnych. Bałam się spotkania z nimi, mogłam mieć problemy, ale
to była ostatnia rzecz, jakiej potrzebowałam.
Niepokoiły mnie nasze
stosunki w wykładowcami. My traktowaliśmy ich jak powietrze, oni nas jak
obiekty badań. Byliśmy obserwowani – nasze działania, decyzje, dosłownie
wszystko, było monitorowane. Czułam, że robią to wszystko po to, żeby dogłębnie
nas poznać. Wiedziałam, ze tworzą strategię, ale po co? Żeby jeszcze lepiej
przystosować nas do walki? Na pewno nie
to jest ich celem.
Poczułam chłód bijący
od betonowej powierzchni pod moimi stopami, będący zapowiedzią, że przyjemnie
się nie poczuję w tym nowym, nieznanym miejscu. Zimno biło też od nagich,
szarych ścian, które czyniły przestrzeń wokół mnie czymś posępnym i
przerażającym. Mimo tylu niesprzyjających czynników, postanowiłam rozejrzeć
się. Początkowo spojrzałam w korytarz
przed sobą. Co dziwne, świeciły lampy, które pokazywały mi drogę. Może ktoś tu
przebywał? Tu, w tym zapuszczonym miejscu? Chyba powinnam zwiewać i to jak
najszybciej, ale nie potrafiłam powstrzymać się przed ekspansją.
Zrobiłam kilka
drobnych kroczków wzdłuż ściany, przesuwając się do przodu, ale po chwili nie
wytrzymałam i prawie biegłam nieskończonym korytarzem – zobaczyć wszystko, co
się da, a potem zwiewać. Moje kroki niosły się dalekim echem wśród szarej
nicości, sprawiając, że czułam się opuszczona i zapomniana. W myślach
nieustannie powtarzałam sobie, że jeszcze tylko rzucę okiem na coś ciekawego i
wracam. Miałam przeczucie, że niezbyt dobrze skończy się zwiedzanie tego
miejsca, ale brnęłam dalej.
Napotkałam pierwsze
drzwi. Nie zastanawiałam się długo i nacisnęłam klamkę. Nic nie zaskrzypiało.
Byłam pewna, że to stare pomieszczenia – w dzisiejszych czasach mało kto
konstruował zwyczajne, drewniane drzwi. Stare, łamliwe wejścia i wyjścia
zastąpiły mocne, elektroniczne włazy. Zresztą, z framug płatami odpadała biała
farba, więc to jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że nikogo tu
nie ma.
Lekko i zwinnie
weszłam do pomieszczenia, będąc pewna, że znajdę coś ciekawego. Rzucę okiem i
pójdę, powtarzałam sobie. Nim zdołałam rozejrzeć się, dobiegł mnie głos:
- Witam w swoich
skromnych progach, panno Wavaris.
Odwróciłam się
gwałtownie w stronę znajomego głosu. Półki, szare ściany i białe komputery
zlały się w jedno, kiedy spojrzałam w twarz mojego wykładowcy od geografii,
pana Grimpa.
________________________________________________________
Dzisiaj naprawdę krótkoo! :'(
Jess, wykładowca pojawił się <3
Wiem, rozdział nie jest wow! :o
Jakieś opinie, czy coś innego?
Proszę o komentarz :D
TAAAAAAAAAK!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję, dziękuję. <3
A co do rozdziału to świetny, mimo że krótki. ;)
Pisz dalej. <3
Dobra, ja też dziś krótko. ;D
Pozdrawiam i życzę weny. ^^
P.S. Grimp - zapamiętam. <3
Rozdział mimo, że krótki to i tak świetny. Krótki ale obszerny to się liczy ;) Robi się ciekawie, nie mogłam się oderwać. Ciekawe gdzie Sheppa wylądowała. :)
OdpowiedzUsuńSuper, naprawdę super! Masz talent :) Kocham takie historie. Pisz dalej, z chęcią poczytam ;)
OdpowiedzUsuńCzekamy. ^^
OdpowiedzUsuń;D
<3
UsuńWiem ^^
Uhh. Staram się, ale tymczasem chce mi się jedynie pisać fanfiction na podstawie Mrocznych Umysłów. Czytałaś może? :D
Znam to. ;)
UsuńNie, nie czytałam. ;) Polecasz? :)