tag:blogger.com,1999:blog-7621016063484052002024-03-13T11:02:05.386-07:00ZnalezieniAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/13555037418815749302noreply@blogger.comBlogger10125tag:blogger.com,1999:blog-762101606348405200.post-36947729392174169572015-03-22T03:44:00.000-07:002015-03-22T03:44:04.120-07:00Rozdział X <span style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; text-align: justify;">Miękki materac pod moimi plecami dawał mi poczucie bezpieczeństwa, ale kiedy przypomniałam, co się wydarzyło, te uczucie natychmiast opuściło mnie. Pamiętałam ze wszystkimi szczegółami obcy umysł, który wtargnął do moich myśli i zburzył je jak domki z kart. Wspomnienie bezsilności i chwilowego niepanowania nad swoim ciałem budziło we mnie odrazę. Niech no tylko spotkam osobę, która mi to zrobiła…</span><br />
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
Powoli otworzyłam oczy i uchwyciłam wzrokiem kilka szczegółów. Pierwszym była mleczna kopuła rozciągająca się nade mną. Byłam w kapsule zabezpieczającej osoby chore psychicznie przed zrobieniem krzywdy innym ludziom. Następną rzecz stanowiły paski unieruchamiające moje dłonie, pozbawiając mnie mojej broni – świakul. Nie widziałam pomieszczenia przez nieprzezroczystą powierzchnię wokół mnie. Powoli docierało do mnie obezwładniające uczucie, że zostałam porwana. Bezsilność zalała moje ciało trzema falami: złość, smutek i przygnębienie. Przeminęły po kilkunastu sekundach, bo nie lubię zbyt długo zajmować się jedną rzeczą. Ogarnęło mnie drażniące uczucie osamotnienia, ale po chwili się to zmieniło.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
Usłyszałam ciche pyknięcie i ściszone głosy za kopułą. Czyżby intruzi?</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- Hen, możesz rozbroić system i wydostać stamtąd biedaczkę? – powiedziała jakaś młoda dziewczyna, sądząc po jej głosie.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
Nikt nic więcej nie powiedział, ale czułam, że obok mnie jest więcej ludzi. Do moich uszu dotarły kroki zbliżające się w stronę kopuły, a potem ujrzałam jakiś cień schylający się nad kapsułą.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- Żyjesz tam? – nastolatek o chudej twarzy starał się przebić wzrokiem przez kopułę.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
Nie odpowiedziałam mu. Nie miałam ochoty z nikim gadać. Nie w tej sytuacji. Nowoprzybyli nie mieli więcej niż szesnaście lat, ale nie byłam pewna.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- Eh, Zdechła. – Ten sam chłopak wyrzucił z siebie nowe zdanie. Nikt się nie roześmiał, ale to nawet nie był żart.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- Jak to… Na pewno nie. Nie podawali jej chyba niczego. Przynajmniej tyle wyczytałem z ich umysłów – rozpoznałam ten głos. To był ten idiota, który mówił, że mógł być ostrożniejszy przy niszczeniu moich myśli. Na samo wspomnienie krew się we mnie zagotowała.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- Czekajcie, sprawdzę to – ogłosił delikatny, ciepły głos. Chwilę potem przez kopułę zobaczyłam twarz dziewczyny, która wpatrywała się prosto w moje błękitne oczy. Jej głowa przenikała przez kapsułę, tak jakby jej w ogóle nie było. – O, hej! </div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
Wryło mnie w poduszkę, która wwiercała mi się ostrymi kątami w kark. Mało co mnie dziwiło, ale teraz wydawało się to co najmniej nie na miejscu. Długo patrzyłyśmy sobie w oczy, aż wreszcie dziewczyna speszyła się i odeszła porozmawiać z towarzyszami.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
Po kilkuminutowej naradzie sekundowej kapsuła otworzyła się za sprawą niskiej dziewczyny w krótkiej fryzurze. Trzymała rękę nad komputerem kontrolującym moje mleczne więzienie i uśmiechała przyjaźnie. Najwyraźniej zrobiła to bez wiedzy pozostałych, bo reszta stała odwrócona do mnie tyłem, dyskutując. Usłyszeli syk rozsuwanych płyt tworzących kapsułę i sekundę później widziałam pięć twarzy z wytrzeszczonymi oczyma wpatrującymi się w mnie ciekawsko. Szyja bolała mnie, gdyż musiałam podnosić głowę, żeby zauważyć cokolwiek. Przymocowane ręce ograniczały moją pozycję do leżącej.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- Alyanye, uwolnij ją – łysy chłopak wskazał na mnie, jednocześnie spoglądając na dziewczynę, która wcześniej przeniknęła głową przez kapsułę.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
Wymieniona podeszła do mnie i popatrzyła z góry, a następnie przyłożyła prawą rękę do pasków krępujących moje dłonie i nogi. Nim zdążyłam zapytać, co robi, więzy zniknęły. Tak po prostu rozpłynęły się w powietrzu. Spojrzałam przestraszona w twarz mojej wybawicielki, szukając w jej mimice jakiś wrogich zamiarów wobec mnie. Jeśli potrafiła sprawić, że coś zniknęło, mogła to zrobić również mi.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- Rozkładam jedynie martwe przedmioty. Z organizmami jest duży problem. Wiesz… Mnóstwo roboty przy rozkładaniu – wytłumaczyła przyjaźnie z lekkim uśmiechem dającym mi do zrozumienia, że jestem bezpieczna.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
Nadal nie odzywałam się, czując na sobie sześć par oczu. Utkwiłam wzrok w bladobłękitnej ścianie naprzeciwko mnie.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- Może nam coś o sobie opowiesz? – zapytał chłopak , którego pamiętałam z umysłu. Słysząc ponownie jego głos, gwałtownie podniosłam się i wycelowałam rękę w jego stronę. Czułam przepływającą przez moje ciało moc, którą w każdej chwili mogłam wykorzystać. Między palcami pojawiły się pierwsze błękitne iskierki sygnalizujące pojawienie się świakul. Miałam ogromną ochotę zamknąć tego nastolatka w kuli światła, po czym rozbić o najbliższą ścianę. Powstrzymała mnie jedynie wyciągnięta dłoń dziewczyny, która spoglądała proszącym wzrokiem na mnie. Była to ta, która uwolniła mnie z kapsuły bez wiedzy innych. Spojrzałam w jej okrągłą twarz, zatrzymując się dłużej na zielonych oczach i karmelowych włosach. Jej oliwkowa cera odbijała nikłe światło wydobywające się z lamp w ścianach.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- No dobra. Nic ci nie zrobię za to, co ty urządziłeś mi w mózgu – powiedziałam cicho, starając się ukryć nienawiść w głosie. – Dziękuję.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
Ostatnie słowo wykrztusiłam z trudem. Prawie czułam jak pali mnie w gardło, ale mimo wszystko wypowiedziałam je do końca. Uwolnili mnie z mlecznej kapsuły, dając wolność. Podziękowanie się im należy.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- No, to czekam, co mi macie do powiedzenia – wyszeptałam w przestrzeń, nie zwracając uwagi na żadne z nich. – Wiem, że zostałam porwana, ale w jakim celu?</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
Nie widziałam ich sylwetek, ale domyślałam się, że spoglądali jedno na drugie. Widocznie chłopak, który grzebał mi w umyśle był ich przywódcą, bo zabrał głos.:</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- Witamy w Nederlenden.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- CO? – zachłysnęłam się powietrzem.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
Wszyscy ludzie na kontynencie znali tą nazwę. Był to płaskowyż położony na kontynencie Imai z miastem o tej samej nazwie. To właśnie tam powstawała główna metropolia, dopóki nie została doszczętnie zniszczona przez rdzenne formy życia. Oficjalnie nie wolno było o nim mówić, gdyż pokazywało to, jak blisko byliśmy klęski. W tamtym miejscu nie mogło być życia ludzkiego. Przecież tam były tylko ruiny. Wielokrotnie pokazywano nam film, kiedy wiatroloty przelatywały nad lądem, ukazując ruiny porośnięte przez rośliny z Vatrixinu. Równie często jak przelot widzieliśmy potwory atakujące ekspedycje badawcze. To nie możliwe…</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- Całe życie w kłamstwie na Estrze? – ironicznie zapytała wysoka burnetka, zakręcając włosy na wskazujący palec. Drugą rękę opierała na biodrze, w miejscu, gdzie jej szarożółty kombinezon miał kilka zmarszczek. Stała między Alyanye, a chłopakiem, który wtargnął do mojego umysłu.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
Spojrzałam na nią z pogardą i wstałam, prostując kończyny. Po wykonaniu serii ćwiczeń rozciągających przy akompaniamencie ich milczenia, spojrzałam w ich twarze. Stanęli w równym rzędzie przede mną. Trzech chłopaków i tyle samo dziewczyn. Mieli na sobie szarożółte kombinezony, które przywodziły mi na myśl jedną z pożywek na stołówce, w tym wypadku tą najgorszą. W tej samej chwili zauważyłam, ze mam na sobie strój o podobnym kroju, pewnie ktoś mnie przebrał.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- Wiecie co? – natychmiast spojrzeli na mnie, słysząc wolne słowa wypływające z moich ust. – Zabiłabym was. Wszystkich. Ale uwolniliście mnie, więc wam wybaczam. Macie mi coś do powiedzenia na pożegnanie?</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
Stanęłam bokiem do nich, po czym rozłożyłam dłonie przed siebie. Zamierzałam się stąd teleportować i to jak najszybciej.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- Nie uciekniesz stąd – wyszeptał nastolatek z granatowymi włosami zasłaniającymi czoło. – Złapią cię. Uśpieni zawsze czuwają.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
Jego barwa głosu nie wróżyła dobrych wieści. Albo świetnie kłamał albo mówił prawdę. Mimo wszystko opuściłam ręce, postanowiłam im zaufać. Uwolnieniem mnie zapewnili sobie moje zaufanie. Może była to jakaś bardzo wątła nić, ale przynajmniej jakaś.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- No dobra, więc co ja mam zrobić? – zapytałam bezradnie i przysiadłam na miękkim materacu kapsuły psychiatrycznej.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- Nic nie wiesz o swoim położeniu – odpowiedział mi kryjący się w cieniu, za pozostałymi. Dojrzałam niską sylwetkę i lśniące włosy. Na początku myślałam, że to tylko światło odbijało się w jego fryzurze, ale jego głowa naprawdę świeciła. Utkwiłam oczy w żółtych pasemkach, które nieco rozjaśniały mu twarz.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- No i na co się gapisz? – zapytał obiekt moich dociekań.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- Na nic. A nie! Jednak na coś. Chyba nie muszę trzeci raz prosić o wyjaśnienie sytuacji – uśmiechnęłam się sztucznie, ale przeniosłam wzrok na przywódcę tej grupki. Miał takie śmieszne rysy twarzy, jakby był orłem. Orli nos, orle oczy. Może nie dosłownie, ale wszystko miał kanciaste, nawet kształt twarzy. Jego czarne włosy też wydawały mi się kanciaste, ale to chyba tylko przez nagromadzenie kątów.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- Szykuje się niezły serwis informacyjny, lepiej usiąść – zaśmiała się Alyanye, podchodząc do ściany i siadając ze skrzyżowanymi nogami na podłodze. Reszta zgodnie poszła w jej ślady, ale brunetka udająca przez cały czas księżniczkę musiała oczywiście przysiąść na stole z konsolą sterującą powłoką. Już jej nie lubiłam.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
Wbrew moim oczekiwaniom tym razem nie odezwał się ich dowódca. Głos zabrał nastolatek, który jako pierwszy dobrał się do kopuły. Miałam wrażenie, że jest wiecznym żartownisiem, ale wtedy przybrał bardzo poważną minę i zaczął mówić, nie patrząc na mnie:</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- Możesz nam wierzyć lub nie, a radziłbym to pierwsze, że nie ma stąd ucieczki. Już dawno byśmy się stąd wyrwali, ale niestety próby ucieczki lub buntu kończą się spędzaniem czasu w tej oto kapsule przyjemności – wskazał na mlecznobiałe powłoki. – Jednym słowem zostałaś porwana z tak zwanej Akademii Mocnych, gdzie szkoli się dzieci i je potem zabija, dając im złudną nadzieję akceptacji, której zwykle nie zaznały w domu u rodziców. Pewnie nie wiesz, gdzie teraz jesteś, ale oświecę cię! Wsłuchaj się uważnie i patrz!</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
Wzdrygnęłam się, kiedy w jego palcach zalśniły pasy światła oplatające powoli palce skierowane w dół. Wstęgi wiły się, tworząc spirale, a ja czekałam, co mi powie. Jednak ta chwila długo nie nadchodziła.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- Nie zwracaj już uwagi na Fenee’a. Powiedział, co miał powiedzieć, a teraz chwali się umiejętnościami. Pewnie podrywa cię – zaśmiała się wiecznie uśmiechnięta Alyanye, poprawiając kok stworzony na samym czubku głowy z ziemistych włosów.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- Wcale nie! Mówisz to tylko po to, żebym poczuł się głupio! – krzyknął nastolatek, który w jednej chwili zaczerwienił się.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- Ej, ciszej! – syknął dowódca. Gwałtownie rozejrzał się po pomieszczeniu, poszukując oznak nadchodzącego niebezpieczeństwa.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- Spokojnie, zabezpieczyłam teren – księżniczka uśmiechnęła się do chłopaka. Miałam wrażenie, że poza koleżeńskim nastawieniem żywi do niego coś więcej, ale co mnie to obchodziło. Pasowali do siebie – wredna flądra i ciapowaty przywódca. Para jak z marzeń. Na samą myśl uśmiechnęłam się leciutko.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- Kontynuujcie, proszę bardzo – wygodniej usadowiłam się i poprawiłam kombinezon.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- Sprawa jest prosta – Alyanye zaczęła nowy wątek, próbując dać kuksańca Fenee’owi. – Witamy w Nederlanden, w organizacji, która chce, aby Mocni, jak ty czy ja, przeżyli. W Akademii Mocnych wszyscy giną po zakończeniu szkolenia. Tutaj mają szansę przeżyć. Proste?</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- Wy jesteście porąbani, tak? – zobaczyłam ich zdumione spojrzenia. – No dobra, ja teraz tak poważnie, co to za test? Na wytrzymałość psychiczną, na wierność?</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- Biedaczka, coś się jej w główce poplątało – księżniczka wypowiedziała słowa ze sztucznym współczuciem, pod którym krył się jadowity sarkazm i ironia.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- Dobra, daj jej spokój, Isminna. Musisz nam uwierzyć: ty już nie jesteś tej swojej Akademii Mocnych. Zostałaś zabrana, ocalona przed śmiercią. Jesteś w nowym, lepszym świecie. Pamiętaj o tym. I jeszcze jedno… nie zepsuj tego, dobrze? – Fenee spoważniał.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
Wstali, szykując się do odejścia. Spojrzałem z pytaniem w oczach.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- Musimy spać. Mamy lekcje. Ado ciebie niedługo przyjdą kontrolerzy, więc czas na nas. Nie chcielibyśmy zostać przyłapani w twoim… tymczasowym miejscu pobytu – powiedział ich przywódca.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
- A… no to… cześć… i dzięki – wykrztusiłam. Przynajmniej jest to moje tymczasowe mieszkanko.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
Z powrotem musiałam iść do kapsuły, a Alyanye mnie przypięła o ile można tak nazwać… wyczarowanie pasów, które wcześniej się rozpłynęły w powietrzu.</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
Zniknęli, a ja pogrążyłam się w śnieżnobiałej poświacie w kapsule dla czubków. </div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
_______________________________________________________________________________</div>
<div style="font-family: Arial, Helvetica, Trebuchet, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px; margin-bottom: 20px; margin-top: 20px; text-align: justify;">
no, chyba nic specjalnego dzisiaj ;-;</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13555037418815749302noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-762101606348405200.post-51196948577529336722015-01-11T06:14:00.002-08:002015-01-11T06:14:31.271-08:00Rozdział IX d - Ja wszystko wytłumaczę, naprawdę! Nie pchałam się tutaj
ani nic, ja po prostu pojawiłam się tutaj! – zaczęłam ostrożnie wycofywać się.
Nie wiedziałam, co zrobi wykładowca. Przecież znalazłam się tu, w tym miejscu,
zupełnie nieproszona. Może to moja wina, bo nie opanowałam do końca sztuki
teleportacji?<br />
<div class="MsoNormal">
- Stój – odrzekł pan
Grimp, podchodząc do jednego z biurek stojących pod ścianą, po czym wziął z
niego czarny komputer, który był większy niż moja głowa, ale cieńszy niż ręka
małego dziecka. – Wiem, że nie chciałaś tu przybyć, ale ja tego chciałem.</div>
<div class="MsoNormal">
Spojrzałam na jego postać,
która górowała nade mną dobre pół metra. Ja na pewno nie byłam niska, to on był
olbrzymem. Gdyby chciał teraz wyjść, musiałby schylić się, żeby przejść przez
drzwi. Więc… może mam szansę, żeby uciec i nie pokazać swoich umiejętności
teleportacji. Na pewno znajdę jakieś wyjście, a jak nie, to schowam się i
spróbuję przeteleportować się do pokoju dziewczyn. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie ma tutaj
wyjścia. Nie wydostaniesz się też stąd. Nawet gdybyś chciała – wykładowca znowu
odezwał się, kierując się w stronę rzędu komputerów. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ale… to znaczy, że
to nie moja wina? – czułam się coraz bardziej zagubiona. Przestałam wycofywać
się. Stanęłam tuż przed starymi drzwiami. Serce wbrew mojej woli zaczęło szybko
bić. Starałam się przypomnieć sobie o sposobie zapanowania nad nerwami, których
nauczyłam się na treningach, ale wszystko wyparowało mi z głowy niczym woda z
rozpalonego garnka. Moje ręce podświadomie zacisnęły się w pięści, gotowe do
wytworzenia kul światła, którymi mogłabym rozwalić mojego wykładowcę. </div>
<div class="MsoNormal">
- Spokojnie… Mogłabyś
nie próbować mnie zabić? Jak na razie nic ci nie zrobiłem. Mógłbym liczyć na to
samo? – rzekł pan Grimp, nie odwracając się do mnie, wpatrzony w ekrany
nowoczesnych urządzeń. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie… dopóki nie
dowiem się, co ja tu robię – odparowałam, zbierając całą swoją odwagę. Jeżeli
ma zamiar mnie przetrzymywać tutaj, to najpierw powinnam dostać wyjaśnienia. A
jak nie… </div>
<div class="MsoNormal">
- Powtarzam:
spokojnie. Nie chcę cię skrzywdzić, chcę ci pomóc – mężczyzna dzielił swoją
uwagę na mnie i na wciskanie klawiszy na klawiaturze. Może miałam jakąkolwiek
szansę na ucieczkę? - Nie radzę.</div>
<div class="MsoNormal">
Jego słowa przecięły
delikatny szum urządzeń. Wiedziałam, że dotyczyły one mnie. Może był Mocnym i
czytał mi w myślach?</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie jestem Mocnym.
Nie próbuj zabić mnie świakulą, bo źle się to skończy… dla ciebie – ze śmiertelnie poważną miną
spojrzał na mnie, odwracając na chwilę wzrok od jasnych monitorów. </div>
<div class="MsoNormal">
Poczułam się
kompletnie opuszczona. Na pewno kłamał, w końcu czytał w moich myślach. Postanowiłam
jednak nie działać zbyt pochopnie i poczekać, co będzie dalej… </div>
<div class="MsoNormal">
Mężczyzna podszedł do
białego stołu o zaokrąglonych bokach w rogu i usiadł na jednym z trzech metalowych
krzeseł. Ruchem ręki wskazał mi miejsce obok siebie, a ja posłusznie
przysiadłam na skraju mebla, niecierpliwiąc się i czekając na wyjaśnienia. </div>
<div class="MsoNormal">
- To, co teraz
usłyszysz, może zburzyć ci twoje szczęśliwe i błogie życie.. – zaczął mężczyzna.
</div>
<div class="MsoNormal">
- A można tak bez
kwiecistych przemów? Bo trochę mi się spieszy do pokoju, a poza tym jestem
głodna i niedługo kolacja – byłam bezczelna i miałam nadzieję, że nie będę
musiała tego żałować. – Poproszę tak prosto z mostu.</div>
<div class="MsoNormal">
- Na pewno?</div>
<div class="MsoNormal">
- Tak.</div>
<div class="MsoNormal">
Przyjrzałam się
twarzy mojego wykładowcy. Miał ostre rysy, ale szeroki nos oraz prawie łysą
głowę. Ręce trzymał na stole, tuż przy małym, płaskim komputerze. Jego szary
kombinezon w szerokie pasy na żebrach opinał chude ciało wyprostowane do
niemożliwości. Mężczyzna patrzył w ścianę przed nami, dobierając w myślach
słowa.</div>
<div class="MsoNormal">
- Zostałaś porwana –
powiedział po krótkiej chwili.</div>
<div class="MsoNormal">
- Co? – pochyliłam się w stronę pana Grimpa
zupełnie nieświadomie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Chciałaś prosto z
mostu. To masz. Czy mogę dalej wyjaśniać? – zapytał, wstukując jakieś polecenie
do komputera i spoglądając co chwilę na mnie, doczekując się odpowiedzi.</div>
<div class="MsoNormal">
- Proszę bardzo. Tylko szybko, bo jeszcze dzisiaj
chciałabym wrócić do Akademii.</div>
<div class="MsoNormal">
Mój głos był zupełnie
wyzuty z emocji. Nie okazywałam swoich uczuć, bo zrobiłoby się podejrzane,
gdybym zaczęła kipieć złością. Pomyślałam, że najpierw dam szansę na
wyjaśnienia, a potem zwieję, ale już w następnej chwili zorientowałam się, że
znają moje myśli. Na potwierdzenie moich przemyśleń facet obok mnie pokiwał
głową. </div>
<div class="MsoNormal">
- Otóż nie masz już
gdzie wracać. Zostałaś porwana. Już nie ma odwrotu.</div>
<div class="MsoNormal">
Mężczyzna potwierdził
moje obawy. Mogę już nigdy nie zobaczyć Loxa, Yavis, Owye’a i Mye oraz innych z
mojej drużyny. Poczułam, że moc w moim umyśle zaczyna buzować niepowstrzymanie.
Samotność i złość wydobyły się na wierzch gotowe dokonać spustoszenia, jakiego
jeszcze nikt nie widział. </div>
<div class="MsoNormal">
- No to chyba źle.
Dla was – słowa przecisnęły się przez moje usta z trudem. Potem wstałam i
kopnęłam krzesło, po czym uniosłam ręce. – Będzie fajnie.</div>
<div class="MsoNormal">
Nigdy wcześniej
podczas używania mocy nie targały mną tak silne emocje. Nic dziwnego, że
potrafiłam większą ilość kuli naraz niż wcześniej. W ułamku sekundy zabłysło
wokół mnie około trzydziestu świakul, które wirowały wokół własnych osi, z
ogromna prędkością płynąc przez przestrzeń pomieszczenia. Jedna z kul prawie
uderzyła w pana Grimpa. Nie wiem, czy przeżyłby zderzenie, ale nie obchodziło
mnie to. Jeśli to, co mówił, było prawdą – pożałuje tego. Jeśli to jakiś żart,
będzie żałował dwa razy bardziej. </div>
<div class="MsoNormal">
W moim umyśle
wszystko stało się czyste i klarowne dzięki użyciu mocy. Myśli rozdzieliły się,
tworząc ścieżkę, którą mogłam podążać bez przeszkód. Nie musiałam zastanawiać
się nad tym, co robię. Wszystko działo się instynktownie: gęstość kul, ich
prędkość i wielkość. Byłam pewna zwycięstwa do czasu, kiedy czyjaś obecność w
moim umyśle nie zburzyła moich działań. Czarne i oślizgłe macki czyjejś
świadomości dotarły do moich planów, rozdrabniając je. Poczułam jak padam na
podłogę, uderzając plecami o zimną podłogę. W tamtej chwili zapomniałam, co
miałam zrobić, więc leżałam nieruchomo, ciężko oddychając. Nie miałam
kompletnie myśli – jakakolwiek się pojawiała, natychmiast znikała, pochłonięta
przez obcy umysł w mojej głowie. Nie byłam zdolna do niczego. Działały jedynie
zmysły. Usłyszałam tupot stóp – ktoś wbiegł do pomieszczenia. Przymknęłam oczy,
chcąc odciąć się od wszystkiego. Zanim zapadłam się w nicość, usłyszałam głos
chłopaka:</div>
<div class="MsoNormal">
- Mogłem jej tego nie
robić, mogłem po prostu zatrzymać jej świadomość, a nie wymazywać myśli.
Przepraszam!</div>
<div class="MsoNormal">
- Dobrze się trzyma,
jeszcze żyje. Zabierzcie ja na oddział chorych, szybko! – krzyknęła kolejna
osoba.</div>
<div class="MsoNormal">
W moich myślach
pojawiła się jeszcze twarz chłopaka z białym podpisem: „wybacz”. Resztkami sił stworzyłam obrazek z napisem: „spieprzajcie
wszyscy”.</div>
<div class="MsoNormal">
I nastąpił mrok.</div>
<div class="MsoNormal">
__________________________________________________________</div>
<div class="MsoNormal">
No dzisiaj króciutko! Jak się podoba? :D</div>
<div class="MsoNormal">
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13555037418815749302noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-762101606348405200.post-19581377390087260092014-12-18T11:38:00.000-08:002014-12-18T11:38:00.132-08:00Rozdział VIII Dosłownie padałam z
nóg, kiedy wychodziłam z sali treningowej. Wszystkie moje mięśnie wołały o
odpoczynek, a ja ledwo wlokłam się przez korytarz do kwatery drużynowej. Kiedy
poczułam, ze jednak nie dam rady dojść tuż po wysiłku, usiadłam i oparłam się plecami
o ścianę. Tak po prostu, w połowie drogi do kwater drużynowych. Chciałam po
prostu złapać kilka głębokich wdechów, żeby dotlenić się, ponieważ czułam, że
za chwilę pęknie mi głowa z braku powietrza.<br />
<div class="MsoNormal">
Dzisiaj nie było
sielanki na treningu. Trener grupy dziewczyn uwziął się na mnie, ponieważ nie
potrafiłam poprawnie wspiąć się po linie i kazał wykonywać skomplikowane ćwiczenia…
Dwie godziny spędzone na męczeniu się, czemu nie. Byłam zła, bardzo zła. Od
początku zajęć miałam chęć zamknąć tego przemądrzałego faceta w świakuli, ale
nie zrobiłam tego, bo potem mogłabym mieć ogromne problemy. Jednak mężczyzna na
pewno wyczuwał, że jestem blisko wybuchu emocjonalnego i trochę przystopował,
ale jeśliby nie zrobił tego, to najpewniej znaleziono by go pod sufitem Sali,
zamkniętego w błękitnawej kuli, o największej
gęstości, jaką potrafię wytworzyć.</div>
<div class="MsoNormal">
Wzięłam kilka
wdechów, ale i tak nic nie pomagało. Czułam się coraz gorzej, a w dodatku ktoś
szedł. Domyślam się, że to na pewno chłopaki z mojej Drużyny – kończyli później
niż dziewczyny. Nie chciałam być na ich drodze, bo kiedy mnie zobaczą, w moim
najbliższym otoczeniu pojawi się chmara osobników płci męskiej chcących usilnie
nieść pomoc mojej osobie… A tak właściwie, jakich ja teraz mądrych słów użyłam!
Czyżbym powiększała swój zasób słownictwa podczas pobytu w Akademii?
Nieprawdopodobne… </div>
<div class="MsoNormal">
Porzuciłam idiotyczne
myśli i wytworzyłam świakulę wokół mojego ciała, po czym uniosłam się w niej
pod sufit. Oczywiście gęstość kuli była wystarczająca, żebym widziała przez jej
powłokę świat wokół mnie i żeby docierał do mnie tlen. To by było śmieszne,
gdybym zmarła z niedotlenienia. Serio. Nie wiem, czy nie zacząć śmiać się. Nie,
jednak nie. Bo chłopaki usłyszą mnie i poleci w moją stronę tyle troski i tych
innych rzeczy, że umarłabym na cukrzycę z powodu słodkich uczuć żywionych do
mnie. Chociaż… Loksem bym nie pogardziła…</div>
<div class="MsoNormal">
Potrząsnęłam głową w
środku kuli światła, odganiając natłok myśli i wyobraziłam sobie, że kula nagle
pojawia się w pokoju dziewczyn. W następnej sekundzie już powinnam być w
wyznaczonym celu, ale coś poszło nie tak. Potworne uczucie, że nie udała mi się
teleportacja, opanowało mój umysł. Nie wiem tak właściwie, co w tamtej chwili
tak mnie zaniepokoiło. Może to, że wcześniej wszystko szło jak z płatka, a może
to, że znalazłam się w zaciemnionym korytarzu, o którym nie miałam pojęcia? Z
pewnością te drugie.</div>
<div class="MsoNormal">
Kiedy chciałam usunąć
świakulę, spostrzegłam, że wiszę kilka metrów nad ziemią nad betonową podłogą. Pewnie
trzeba by było zeskrobywać mnie z ziemi… Czasami miałam ochotę powyrywać swoje
włosy za głupotę, jaką charakteryzuję się, ale po kilku chwilach dochodzę do
wniosku, ze jednak żal mi moich blond pasm. Dlatego porzucam kwestię ukarania
samej siebie za moje własne błędy i wracam do normalnego życia. Teraz
chciałabym zrobić podobnie – wrócić. Ale nie mogłam, nie potrafiłam! Byłam zbyt
ciekawa nowego otoczenia, żeby je ot tak sobie opuścić. Wiedziałam, że będę
nienawidzić swojego charakteru za czyn, który teraz popełnię, czyli wyjście ze świakuli, ale trudno. Instynkt
odkrywcy kazał mi poszperać w tym korytarzu, więc posłucham go. To głupi
argument, ale zawsze jakiś.</div>
<div class="MsoNormal">
Opuściłam kulę do
ziemi, po czym usunęłam ją. Stałam na betonowej podłodze, między dwoma
ścianami, rozglądając się, żądna nowych rzeczy. Wcześniej taka ciekawska nie
byłam, ale kilka tygodni w Akademii pozbawiło mnie wrażeń i teraz musiałam na
nowo wyładować manię podróżniczą. Najpierw musiałam poznać otoczenie, żeby
przypadkiem nie mieć wpadki. Mogłam natknąć się na jakiegoś wykładowcę… albo ochroniarza…
jak też na jednego z naukowców, którzy często krążą po Akademii, badając
poszczególnych Mocnych. Bałam się spotkania z nimi, mogłam mieć problemy, ale
to była ostatnia rzecz, jakiej potrzebowałam.</div>
<div class="MsoNormal">
Niepokoiły mnie nasze
stosunki w wykładowcami. My traktowaliśmy ich jak powietrze, oni nas jak
obiekty badań. Byliśmy obserwowani – nasze działania, decyzje, dosłownie
wszystko, było monitorowane. Czułam, że robią to wszystko po to, żeby dogłębnie
nas poznać. Wiedziałam, ze tworzą strategię, ale po co? Żeby jeszcze lepiej
przystosować nas do walki? Na pewno nie
to jest ich celem.</div>
<div class="MsoNormal">
Poczułam chłód bijący
od betonowej powierzchni pod moimi stopami, będący zapowiedzią, że przyjemnie
się nie poczuję w tym nowym, nieznanym miejscu. Zimno biło też od nagich,
szarych ścian, które czyniły przestrzeń wokół mnie czymś posępnym i
przerażającym. Mimo tylu niesprzyjających czynników, postanowiłam rozejrzeć
się. Początkowo spojrzałam w korytarz
przed sobą. Co dziwne, świeciły lampy, które pokazywały mi drogę. Może ktoś tu
przebywał? Tu, w tym zapuszczonym miejscu? Chyba powinnam zwiewać i to jak
najszybciej, ale nie potrafiłam powstrzymać się przed ekspansją.</div>
<div class="MsoNormal">
Zrobiłam kilka
drobnych kroczków wzdłuż ściany, przesuwając się do przodu, ale po chwili nie
wytrzymałam i prawie biegłam nieskończonym korytarzem – zobaczyć wszystko, co
się da, a potem zwiewać. Moje kroki niosły się dalekim echem wśród szarej
nicości, sprawiając, że czułam się opuszczona i zapomniana. W myślach
nieustannie powtarzałam sobie, że jeszcze tylko rzucę okiem na coś ciekawego i
wracam. Miałam przeczucie, że niezbyt dobrze skończy się zwiedzanie tego
miejsca, ale brnęłam dalej. </div>
<div class="MsoNormal">
Napotkałam pierwsze
drzwi. Nie zastanawiałam się długo i nacisnęłam klamkę. Nic nie zaskrzypiało.
Byłam pewna, że to stare pomieszczenia – w dzisiejszych czasach mało kto
konstruował zwyczajne, drewniane drzwi. Stare, łamliwe wejścia i wyjścia
zastąpiły mocne, elektroniczne włazy. Zresztą, z framug płatami odpadała biała
farba, więc to jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że nikogo tu
nie ma.</div>
<div class="MsoNormal">
Lekko i zwinnie
weszłam do pomieszczenia, będąc pewna, że znajdę coś ciekawego. Rzucę okiem i
pójdę, powtarzałam sobie. Nim zdołałam rozejrzeć się, dobiegł mnie głos:</div>
<div class="MsoNormal">
- Witam w swoich
skromnych progach, panno Wavaris.</div>
<div class="MsoNormal">
Odwróciłam się
gwałtownie w stronę znajomego głosu. Półki, szare ściany i białe komputery
zlały się w jedno, kiedy spojrzałam w twarz mojego wykładowcy od geografii,
pana Grimpa.</div>
<div class="MsoNormal">
________________________________________________________ </div>
<div class="MsoNormal">
Dzisiaj naprawdę krótkoo! :'(</div>
<div class="MsoNormal">
Jess, wykładowca pojawił się <3</div>
<div class="MsoNormal">
Wiem, rozdział nie jest wow! :o</div>
<div class="MsoNormal">
Jakieś opinie, czy coś innego?</div>
<div class="MsoNormal">
Proszę o komentarz :D</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13555037418815749302noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-762101606348405200.post-16949695835804218612014-12-07T05:15:00.002-08:002014-12-07T05:15:44.652-08:00Rozdział VII <i>Pusty, sterylnie biały korytarz ciągnący się w dwie strony. Żadnych
okien, jedynie pęczki przewodów ciągnące się wzdłuż sufitu. Wszystko było tak
idealnie czyste i gładkie, że nie widziałem, co znajduje się w dali korytarza .
Nie mogłem normalnie wytężyć wzroku, ponieważ lampy świecące jednostajnym,
bladym światłem utrudniały ocenianie odległości.</i><br />
<div class="MsoNormal">
<i> Nie wiedziałem, w jaki sposób pojawiłem się w
tym miejscu, nie miałem pojęcia, w jakim
położeniu znajdowałem się. Chciałem spokojnie usiąść i roztrząsnąć tę sprawę,
ale coś mi podpowiadało, że rozglądnięcie się nie zaszkodzi. Spojrzałem w obie
strony, po czym wybrałem lewą. Z daleka dochodził mnie dziwny szum, którego nie
potrafiłem zidentyfikować, dlatego postanowiłem poznać jego źródło. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i> Ruszyłem szybkim krokiem przed siebie… Chwila…
Spojrzałem w dół, ale nie spostrzegłem jednej rzeczy – nie było widać mojego
ciała! Ręce, klatka piersiowa, nogi – pustka. Nie pamiętam, który raz jestem
tutaj, sam nie wiem gdzie, ale pierwszy raz dostrzegłem brak cielesnego
wyglądu! W śnie tak jakbym czuł poruszanie kończynami, ale płynąłem w
powietrzu, poruszając się siłą woli. Przez chwilę miałem w głowie śmieszną
myśl, że widać jedynie moje oczy, aż uśmiechnąłem się. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i> Kierowałem się ku źródłu szumu. Byłem coraz bliżej. Już od początku snu
próbowałem dotrzeć do tej tajemniczej anomalii, ale kiedy byłem blisko,
zatrzymywałem się. Tak stało się również tym razem. Nie mogłem się poruszać.
Dlatego czekałem na obudzenie się. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i> W czasie, kiedy nie poruszałem się,
rozmyślałem. Już dawno odkryłem, że nie muszę oddychać ani wykonywać żadnych
innych czynności życiowych. Najpewniej przebywam w tym miejscu jako umysł,
rzecz niematerialna. Usiłowałem dojść do
tego, w jaki sposób to wszystko się dzieje. Normalnie, logicznie myślę, czyli
to nie jest sen. Czyżby któryś z Mocnych posiadał wystarczającą moc, żeby robić
coś takiego jak przenoszenie umysłów innych…?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i> </i>Sen minął. Otworzyłem oczy i podparłem się
rękoma na materacu. Rozejrzałem się dookoła, zauważając, że śnienie przerwał mi
dyskretny ruch w pokoju. Między rzędami łóżek poruszały się sylwetki chłopaków.
Większość z nich była już ubrana i przygotowana do wypadu na dach… A właśnie,
idziemy dzisiaj na dach!</div>
<div class="MsoNormal">
W następnej sekundzie
już przebierałem się w kombinezon wyjściowy, po czym przyszykowany stałem na
środku pokoju razem z innymi. Jeszcze nie ruszaliśmy, ponieważ Grav, który
posiadał moc teleportacji grupowej, zakładał kombinezon.</div>
<div class="MsoNormal">
- Chłopie, chodź już,
bo coraz mniej czasu! Przecież musisz jeszcze przenieść dziewczyny! - głośno i
ze zdenerwowaniem szepnął jeden z Mocnych. Zachowywaliśmy ciszę, kamery nie
działały, ale to nie znaczyło, ze możemy
robić, co nam się żywnie podoba. Zawsze jakiś ochroniarz mógł wpaść
zaniepokojony hałasem. Dawniej zastanawiałem się, dlaczego nie ma obchodów, ale
Mye powiedziała mi, że zaprzestali tego po pewnym incydencie, w którym
ochroniarz wystraszył dziewczynę podczas sprawdzania pokoju, a ta spaliła go na
popiół. Podobno zamiatali go, bo nie było czego zbierać. </div>
<div class="MsoNormal">
Chłopak dołączył do
nas, po czym znalazł się w środku.</div>
<div class="MsoNormal">
- Trzymać się za
ręce, zaczynamy – szepnął do nas burkliwie, a my usłuchaliśmy rozkazu. </div>
<div class="MsoNormal">
W jednej chwili
byliśmy w pokoju, a w następnej rozbłysło niebieskie światło i owionął nas powiew świeżego powietrza.
Jesteśmy na dachu. Niemal od razu puściliśmy się i rozeszliśmy. Nie mogliśmy
nacieszyć się naturą wokół nas. Platków jeszcze na niebie nie było, ale to nie
szkodziło – warto popatrzeć na nocne niebo. Zresztą, za chwilę przybędą
dziewczyny, a wtedy będziemy zbyt zajęci, aby oglądać świecące stworzonka. </div>
<div class="MsoNormal">
Podszedłem na skraj
dachu i usiadłem w tym samym miejscu, w którym pierwszy raz rozmawiałem z
Sheppą na dachu. Czekałem na nią. </div>
<div class="MsoNormal">
Grav przeniósł się do
pokoju dziewczyn, a po chwili wrócił razem z trzymającymi się go Mocnymi. Po ich
przybyciu zrobiło się weselej i nieco głośniej. Zauważyłem Sheppę, która
przepchnęła się przez towarzyszki i ruszyła w moim kierunku. Usiadła naprzeciwko mnie i chwilę patrzyła. Nie
odzywaliśmy się, ale patrzyliśmy razem w niebo. W końcu zapytałem się jej:</div>
<div class="MsoNormal">
- Mam jedna
wątpliwość… - poczekałem, aż kiwnie głową, dając znać, że spokojnie mogę pytać.
– Kiedy przeniosłaś mnie pierwszy raz na dach, jakim cudem wiedziałaś gdzie
jestem?</div>
<div class="MsoNormal">
Spojrzała na mnie i
uśmiechnęła z pobłażaniem:</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie mówiłam ci już?
– pokręciłem głową. – Mye wyczuwa emocje i określiła za ich pomocą twoje
położenie. Wiesz zresztą, że pokoje dziewczyn i chłopaków są identyczne pod
względem kształtu, więc łatwo umiejscowiłam ciebie, po czym zamknęłam w kuli i
puff! Przybyłeś na dach.</div>
<div class="MsoNormal">
Przeczesała włosy i
starała się zrobić mądra minę. Nieco jej nie wyszło, ale ja nie roześmiałem
się, bo miałem jeszcze jedno pytanie:</div>
<div class="MsoNormal">
- Więc zamknęłaś mnie
w kuli, ale ja leżałem w łóżku, dlaczego nie ma go razem ze mną? </div>
<div class="MsoNormal">
- Czy wspominałam
już, że przenoszę pojedyncze rzeczy w kuli, a nie całą przestrzeń i jej
elementy w jednym? Nie? To teraz wspomniałam – roześmiała się dźwięcznie i
wstała. </div>
<div class="MsoNormal">
Byłem nieco
zdezorientowany. </div>
<div class="MsoNormal">
- Myślę, ze wszystko
ci wyjaśniłam, a jeśli nie, to trudno. Przeżyjesz – zachichotała. – Chodźmy do
reszty! </div>
<div class="MsoNormal">
Pociągnęła mnie w
górę i ruszyliśmy do Droxów. Wparowaliśmy w tłum, wpadając na Owye’a i Yavis,
który rozmawiali z kilkoma Mocnymi o niewidzialności. Minęliśmy małe
zbiorowisko i dobrnęliśmy do Dreneryies. </div>
<div class="MsoNormal">
– Witamy, kierowniczko! – rzekłem ze śmiechem.</div>
<div class="MsoNormal">
Przywódczyni oderwała
wzrok od cieniutkiego, przenośnego komputera i roześmiała się:</div>
<div class="MsoNormal">
- Witam Was, moi
drodzy podwładni! Ciebie Lox szczególnie, jesteś w końcu nowicjuszem. Czy wiesz, po co tu jesteśmy?</div>
<div class="MsoNormal">
Spojrzała mi uważnie
w oczy, a ja speszony odwróciłem wzrok. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć.
Poprzednim razem, kiedy byłem na dachu,
Sheppa wyjaśniała mi jedynie sytuację, ale nie jej przeznaczenie. Nie
znałem celu tych spotkań na dachu. Wcześniej myślałem, że tylko dlatego, iż
każdy chce pooddychać świeżym powietrzem, ale chyba nie trafiłem.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wiesz nic, tak
myślałam. Miałam nadzieję, że Sheppa opowie o wszystkim, ale jednak nie
starczyło na to czasu. No cóż, ja ci również nie wyjaśnię. Nie mam na to czasu, niedługo Starcie i
opracowuję strategię, ale za chwilę będziesz miał okazję poznać cel naszych
spotkań w tym miejscu.</div>
<div class="MsoNormal">
Już nie miałem słów
na określenie tego, co czułem. Powinienem bać się, czy cieszyć? Czy to będzie
groźne, a może radosne? Postanowiłem zdać się na los i poczekać na rozwój
wydarzeń.</div>
<div class="MsoNormal">
Droxowie rozeszli
się, rozmawiając i śmiejąc się. Po raz pierwszy dokładniej przyjrzałem się
dachowi. Była to płaska przestrzeń, wybetonowana, z ujściami otworów
wentylacyjnych. Gdzieniegdzie zostały rozrzucone malutkie budyneczki: skrzynki
pełne kabli i inne urządzenia przykryte pudełkami z plastiku. Razem z Sheppą
kierowaliśmy się za resztą Drużyny, która szła do rzędu pudełek z tworzywa
sztucznego, oddzielającego wąski pasek
płaskiego dachu od reszty powierzchni. Przeszliśmy przez przeszkody i tam, w okręgu, usiedliśmy. Nie miałem zielonego
pojęcia, po co to zebranie, ale siedziałem cicho. Dreneryies dołączyła do nas
po krótkiej chwili, nadal stukając w ekran urządzenia.</div>
<div class="MsoNormal">
- Przecież ten
komputer ma namierzacz! Mogą ją znaleźć, a razem z nią nas – szepnąłem nerwowo
do ucha dziewczyny obok mnie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Anomalia,
zapomniałeś? – odpowiedziała Sheppa. – Naprawdę, ostatnio jesteś nieco
rozkojarzony. A teraz już o nic nie pytaj, za chwilę zaczną opowiadać.</div>
<div class="MsoNormal">
Tysiące pytań cisnęły
się na moje usta, ale zachowałem milczenie. Zacisnąłem usta w wąską linię i
rozglądnąłem się. Dren usiadła pomiędzy Yavis a Mye i ręką pokazała, że mamy
być cicho.</div>
<div class="MsoNormal">
- Dobrze wiecie, po
co tu jesteśmy! Mamy trochę czasu, żeby o wszystkim porozmawiać, nawet nieco
więcej niż zwykle, gdyż przybyliśmy wcześniej. Jak wiecie, Lox niedawno do
dołączył do naszej „koczowniczej” społeczności. Chciałabym mu publicznie
wyjaśnić kilka rzeczy. Jeszcze kilka minut temu myślałam, że dowie się wszystkiego
w trakcie, ale mogłoby pojawić się za dużo rzeczy naraz i pewne kwestie byłyby
dla niego niezrozumiałe i skomplikowane. </div>
<div class="MsoNormal">
Wszystkie głowy
zwróciły się w moją stronę w tym samym momencie. Rozległy się szepty.
Dreneryies odłożyła komputer. Pokiwała głową w zamysleniu.</div>
<div class="MsoNormal">
- Moi drodzy,
niegrzecznie tak rozmawiać o kimś bez jego wiedzy w jego obecności! –
znieruchomiała na chwilę. – No dobra, to głupio zabrzmiało. Ważne, żebyście nie
przerywali mi, dobra? A więc kontynuujmy. Mój drogi Loksie, a więc krótko
mówiąc, niektórzy z nas mają sny. Wyda się to dziwne, ale wszyscy z tych
wybranych, mają identyczny sen, ale znajdują się w innych miejscach. Nie to, ze
jesteśmy nienormalni, ale jest to niecodzienne. Jeśli uważasz nas za szaleńców
i chcesz nas wyjawić, to znikaj stąd, a jeśli…</div>
<div class="MsoNormal">
- Zostaję –
odpowiedziałem zdecydowanie, przyjmując na siebie grad spojrzeń. Przez chwilę
panowała głucha cisza, przerywana jedynie odgłosami fal uderzającymi w brzeg
niedaleko od Akademii, a potem rozległy się gromkie brawa i gratulacje. Sheppa
spojrzała na mnie z dumą, chyba chciała mnie przytulić, ale już nie starczyło
na to czasu. Nagle ucichliśmy, a Dreneryies znowu zabrała głos:</div>
<div class="MsoNormal">
- Chyba możemy już
przejść do sedna. Z tego, co wiem, żadnych postępów w Śnie nie było ostatnio? A
zresztą, myślę, że może Śniący nam o wszystkim opowiedzą – Przywódczyni sięgnęła
po butelkę wody, po czym wskazała na Esmenę.</div>
<div class="MsoNormal">
- Dzisiejszego snu
prawie nie pamiętam. W mojej głowie pozostał jedynie obraz przemieszczających się
w pośpiechu ludzi. Nie wiedziałam skąd są, ale jedno było pewne – nie pochodzili
z Vatrixinu. Mieli bardziej krępą budowę ciała i jaśniejszą karnację. Domyślam się, że byli Ziemianami. Po raz
pierwszy zauważyłam naszych przodków. Przechodzili przeze mnie, nie widzieli
mnie, ale ja mogłam przyjrzeć się im.
Podczas… ucieczki, tak, to na pewno była ucieczka, żadne z nich nie wykazało
się mocą, z czego wnioskuję, że nie było wśród nich Mocnych. Chodzi mi o to, że
zapewne jeszcze w ogóle nie istnieli! I to było dziwne uczucie. Patrzyłam, jak
kierują się w stronę ogromnego włazu, ale nie dowiedziałam się, dokąd on
prowadził, ponieważ nagle nastąpiło Zatrzymanie i nie mogłam już nic zrobić. Potem obudziłam
się i to chyba tyle na dzisiejszą noc – dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało,
po czym przytuliła do Freesha. </div>
<div class="MsoNormal">
Przez kilka sekund
wszyscy przetrawialiśmy jej słowa, a następnie klaskaliśmy gromko. Dała tyle
ciekawych informacji, wypowiadając tylko kilka słów. Nachyliłem się w stronę
Sheppy:</div>
<div class="MsoNormal">
- Czym jest tak
właściwie Sen? </div>
<div class="MsoNormal">
Spojrzała na mnie w
ciemności rozjarzonej światłem księżyców i monitorów kilku przenośnych
komputerów. Odgarnęła włosy z uszy i zaczęła szybko szeptać:</div>
<div class="MsoNormal">
- Już dawno
domyśliliśmy się, że jest to w pewnym rodzaju teleportacja. Kilka osób codziennie
śni ten sam Sen, w którym czynią postępy. Nie wiemy, w jaki sposób Mocni mogą
zostać wybrani do śnienia. – nie znamy czynników wpływających na wybór
człowieka. Jest to w pewien sposób dar, więc nazywamy ich często Obdarowanymi albo
Śniącymi. Sen opowiada najpewniej historię podróży ludzi na Vatrixin, ale w
pełni tego nie wiemy. Musimy to odkryć, a
Śniący są naszą nadzieją na odkrycie prawdy. Już dawno spostrzegliśmy,
ze wykładowcy kłamią, że jesteśmy tutaj
zwierzętami trzymanymi w klatce, ale nie potrafimy otworzyć zamka klatki pomimo
naszych zdolności. Jesteśmy zbyt słabi bez prawdy, którą chcemy odnaleźć. Tylko
ona może nam pomóc w wygranej o własną wolność. To, czy odkryjemy tajemnicę, bo
na pewno taka jest, zależy od naszego postępowania. Nie możemy się poddać,
jeśli jest tyle czynników pomagających nam! Tutaj szkolimy się, ale po co?
Wmawiają nam, że jesteśmy potrzebni do Oczyszczania reszty kontynentów z
rdzennych stworzeń, ale to nieprawda. Po tym, jak skończysz szkolenie, wszystko
kończy się. Słuch o tobie ginie i przestajesz istnieć. Podobno zostajesz
bohaterem, ale znikasz. Nikt nie wie, co się z tobą dzieje po skończeniu
Akademii. Jedziesz na front, walczyć, ale z czym? Ze zwierzętami?! To śmieszne –
gdyby chcieli, mogliby rozwalić wszystkie jedną bronią. Najpewniej giniemy.
Zabici przez tych, którzy nas szkolą. </div>
<div class="MsoNormal">
- Już dosyć –
odezwała się Dreneryies. – Ale bardzo ładnie to ujęłaś! Naprawdę, jestem z
ciebie dumna, ze tak szybko przyswoiłaś sobie wszystko, a teraz przekazałaś
najważniejsze kwestie swojemu koledze, ale jeszcze zostało kilka osób, które chcą
nam opowiedzieć swój dzisiejszy postęp w Śnie. Tak więc, zaczynaj Nedenie!</div>
<div class="MsoNormal">
Wymieniony przymknął
oczy, żeby wszystko lepiej przypomnieć.</div>
<div class="MsoNormal">
- Dzisiaj nic
specjalnego. Ktoś zostawił otworzone drzwi do jednego z pomieszczeń, więc
udałem się tam. W środku stało mnóstwo ludzi ubranych w białe kombinezony i
dyskutujących z wysokim mężczyzną stojącym przy ogromnych ekranach. Słyszałem
ich podniesione głosy, niektórzy krzyczeli na osobnika przy urządzeniach. Ten
starał się uspokoić ich, ale nie dawał już rady. Kilku wyszło z pomieszczenia,
reszta została, nadal kłócąc się. Nie mogłem ich zrozumieć, porozumiewali się
za pomocą innego języka, ale bardzo podobnego. Czasami wychwytywałem pojedyncze
słowa, takie jak „uległosć” lub „ostrożność”, ale nic nadzwyczajnego. Z ich min
wywnioskowałem, że byli przerażeni i zmęczeni. Mieli chyba zamiar jeszcze
dyskutować, ale coś wstrząsnęło gwałtownie ścianami rozbiegli się w panice. Potem już nie mogłem
poruszać się i zostałem obudzony. Myślę, że ludzie mieli konfrontację, ale z
kim, tego nie wiem. Może jacyś inni ludzie chcieli z nimi walczyć? – chłopak skończył
niepewnie, wzruszając ramionami.</div>
<div class="MsoNormal">
Robiło się coraz
bardziej ciekawie. Oprócz dzisiejszego Snu, Śniacy mówili jeszcze o innych, ale
poprzednie nie były zbyt interesujące: po prostu poruszali się po kompleksie
korytarzy i pomieszczeń, szukając czegokolwiek interesującego. </div>
<div class="MsoNormal">
Mye również była
Śniącą, ale nie opowiedziała swojego dzisiejszego Snu, ponieważ nic nie
wydarzyło się. Po prostu błądziła bez celu. Byliśmy zawiedzeni, mieliśmy
nadzieję na kolejne wieści. Powiedziała, że szła za szumem. Natychmiast
wypaliłem:</div>
<div class="MsoNormal">
- Też starasz się
pójść do tego dźwięku?</div>
<div class="MsoNormal">
Nie zdawałem sobie
sprawy, że przyniesie to tyle wrzawy. Dreneryies wypuściła z rąk komputer,
Sheppa podskoczyła, a wszyscy inni spojrzeli na mnie z otwartymi ustami:</div>
<div class="MsoNormal">
- Czyli… ty masz Sen?
– zapytała Dren podekscytowana. Zapanował szmer, który przeszedł falą przez
nasze małe zgromadzenie. Przywódczyni schowała swoje nieodłączne urządzenie i
spojrzała na mnie. – Opowiedz nam o swoim Śnie.</div>
<div class="MsoNormal">
Czułem, ze za chwilę
zapadnę się pod ziemię, Sheppa chwyciła mnie za rękę, dzięki czemu poczułem się
lepiej. </div>
<div class="MsoNormal">
- No… tak. To znaczy,
jak na razie pojawiam się w białym korytarzu i idę do dźwięku, ale nigdy do
niego nie docieram. Kieruję się pustymi korytarzami do mojego celu, ale zawsze
budzę się przed dotarciem. W kolejnym Śnie pojawiam się w zupełnie innym
korytarzu i tracę orientację. Nie wiem, czy to przydatne…</div>
<div class="MsoNormal">
- Każdy zaczynał od
tego, ale jeszcze trochę i ty również zostaniesz naszym informatorem –
zapewniła mnie Przywódczyni. Poczułem się doceniony. Ktoś będzie mnie potrzebował,
pomyślałem sobie. Mogę przysłużyć się dobrej sprawie. </div>
<div class="MsoNormal">
Już chciałem podziękować,
ale nie wiedziałem za co tak właściwie. Musiałem chyba coś powiedzieć, ale
kiedy otwierałem usta, ktoś krzyknął o nadlatujących platkach i wszyscy o mnie
zapomnieli. To było zabawne, uśmiechnąłem się promiennie. Przybywamy na dach,
wkładamy w to tyle trudu, tylko po to, żeby popatrzć na świecące zwierzątka.
Oczywiście w międzyczasie rozmawialiśmy i żartowaliśmy. </div>
<div class="MsoNormal">
Yavis podeszła do nas
razem ze swoim bratem, żeby porozmawiać. Odnosiła się do mnie przyjaźnie, nawet
bardziej niż zwykle, co mnie trochę zdziwiło. Zauważyłem też wzrok Sheppy, była
chyba nieco zła na mnie, ale dlaczego? Zrobiłem coś nie tak?</div>
<div class="MsoNormal">
Platki przelatywały
nad naszymi głowami, oświecając nasze głowy. To wszystko było takie piękne –
księżyce, chmury i morze. Nie chciało mi się wierzyć, że na takiej pięknej
planecie żyją okropne stworzenia. Jak na razie zwierzątka nie są groźne. Czyżby to
był wyjątek? Na pewno nie, w każdym razie nie może tak być, ponieważ dawno już
by wyginęły… Silniejsi wygrywają przecież, w naturze tym bardziej. </div>
<div class="MsoNormal">
Zostałem szturchnięty
przez Sheppę, nie zareagowałem wcześniej, kiedy coś do mnie mówiła. Okazało
się, że po prostu już wracamy. Cieszyłem się, bo poczułem wszechogarniające
zmęczenie. Nie mogłem się doczekać, kiedy znajdę się z powrotem w swoim łóżku.</div>
<div class="MsoNormal">
Grav przeniósł mnie razem z resztą moich lokatorów
po dziewczynach, które miały pierwszeństwo. Niemal od razu ruszyłem do łóżka,
zmieniając od razu kombinezon do chodzenia na ten do spania. Kilka sekund
później chrapałem smacznie, śpiąc spokojnie. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
______________________________________________________</div>
<div class="MsoNormal">
A ja dzisiaj podobało sie? Starałem się dużo napisać! Ufff....</div>
<div class="MsoNormal">
Coś się podobało, a coś nie? Liczę na komentarze, bo to naprawdę wspiera!</div>
<div class="MsoNormal">
Hah, i tak skomentują to pewnie 2-3 osoby. Jak zwykle...</div>
<div class="MsoNormal">
No okay! </div>
<div class="MsoNormal">
Liczę na krytykę, pochwałę, ogólnie na opinię! <3</div>
<div class="MsoNormal">
Ktoś coś? </div>
<div class="MsoNormal">
Mam wattpada: http://www.wattpad.com/user/Grenaulity <--- może ktoś poczyta czy coś? :D</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-YJAA0gTHDOY/VIRS1b5C2YI/AAAAAAAAAF8/h8n85dtIt1o/s1600/znal4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-YJAA0gTHDOY/VIRS1b5C2YI/AAAAAAAAAF8/h8n85dtIt1o/s1600/znal4.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13555037418815749302noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-762101606348405200.post-13099067785544605652014-11-29T09:47:00.002-08:002014-11-29T09:47:48.867-08:00Rozdział VI Podszedłem do włazu,
po czym wpisałem hasło. Rozległ się lekki szum otwieranych mas metalu,
znalazłem się w środku. W pomieszczeniu drużynowym panowały pustki, jedynie w
dalekim kącie siedział Ranne. Pomachałem mu z lekkim uśmiechem, a on skinął
głową w geście pozdrowienia. Bez zbędnych słów skierowałem się w stronę pokoju
chłopaków i odkodowałem za pomocą odciska kciuka wejście.<br />
<div class="MsoNormal">
Wewnątrz panował ruch
– Droxowie zmieniali kombinezony, znikali w łazience, po czym wracali czyści i
pachnący. Byliśmy po treningu przygotowującym do walk, czyli nazywanych wśród
nas Starć. Wszyscy padali ze zmęczenia. Ćwiczyliśmy zręczność i wytrzymałość.
Codziennie, od dwóch tygodni, dwie godziny zajęć zwalających z nóg.
Wytrzymywałem dzięki specjalnym odżywkom, które każde z nas otrzymywało
wieczorem na stołówce. To z ich pomocą lepiej się pracowało na lekcjach. </div>
<div class="MsoNormal">
Podszedłem do swojego
łóżka, nie odzywając się do nikogo. Nikt
nie rzekł też słowa do mnie. Nie mieliśmy na to siły. Jak dobrze, że dzisiaj
będziemy już wolni.</div>
<div class="MsoNormal">
Po ogarnięciu się,
skierowałem swoje kroki ku pomieszczeniu drużynowemu. Cała drużyna już się tam
zebrała, szykując się na przyjście Dreneryies. Usiadłem przy Sheppie i Mye,
Yavis i Owye znajdowali się na sąsiedniej kanapie. Panowała radosna atmosfera,
rozlegał się śmiech. Do czasu, gdy przyszła Przywódczyni, byliśmy radośni. Ale
po przyjściu dowódczyni, miny nam rzedły, aż w końcu zamilkliśmy wszyscy. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ostatnią walkę
wygrali Grabitty’owie, ci ukrywający. Więc oni pierwsi wystawili osoby biorące
udział w zbliżającej się walce. Jak wiecie, w Starciu może wziąć dwanaścioro
Mocnych naraz. Reszta Drużyny odpoczywa albo robi co chce. No wiecie… samowolka
– zaśmiała się dźwięcznie, po czym wyjęła z torby leżącej u jej stóp mały,
płaski komputer. – W tej walce raczej niczego specjalnego nie będzie. Sove nie
wysilił się, jeśli chodzi o naszych przeciwników. Chociaż… Czy ktoś wie, co
potrafi dziewczyna o imieniu Axen?</div>
<div class="MsoNormal">
Postukała kilka razy
w ekran urządzenia, a następnie spojrzała na mały tłum przed sobą z
wyczekiwaniem w spojrzeniu.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ona chyba tworzy
ściany, które pokazują przestrzeń za nimi, ale bez tego, czego nie chce ujawnić
ta dziewczyna. Taka iluzja – Sheppa pierwsza odezwała się, chcąc być przydatną.</div>
<div class="MsoNormal">
- Tak, tak, tak… -
rzekła w zamyśleniu Dren. – Ergowie już wystawili swoich, Arsivowie również.
Zostaliśmy my, bo ostatnią walkę przegraliśmy z kretesem. Tym razem nie
chciałabym, żebyśmy tozepsuli, bo wiecie, wstyd na całą Akademię! </div>
<div class="MsoNormal">
Popatrywaliśmy na
siebie z niepewnością. Przywódczyni stała przed nami i drapała się po szyi w
zamyśleniu. Zastanawiała się zapewne, kogo wystawić. Otworzyła usta i
przestąpiła z nogi na nogę:</div>
<div class="MsoNormal">
- Dobra, już wiem!
Tak patrzę i patrzę na listy naszych przeciwników i doszłam do wniosku, że tym
razem walka będzie zacieklejsza. Sove może i się nie postarał z doborem wrogów,
ale Algex nie da sobie w kaszę dmuchać – podniosła palec w oświeceniu – dla
mniej zdolnych umysłowo: nie da się.</div>
<div class="MsoNormal">
Zaśmialiśmy się, a
ktoś z tyłu rzekł:</div>
<div class="MsoNormal">
- Dla mniej sprawnych
umysłowo? Ale tu nie ma Ergów… </div>
<div class="MsoNormal">
Teraz śmiech opanował
wszystkich, Dreneryies również uśmiechała się pod nosem. Wszyscy wiedzieli, że
z Ataku to tępe brutale.</div>
<div class="MsoNormal">
Dowódczyni przerwała
salwy śmiechu:</div>
<div class="MsoNormal">
- Teraz już na
poważnie. Po długim zastanawianiu się zdecydowałam, że do walki staną – i tu
rozpoczęła wymienianie. </div>
<div class="MsoNormal">
Mye dostała się jako
pierwsza, następnie Freeshe i inni. Pomyślałem sobie, że pewnie inne Drużyny
nie mają szans, bo na treningach widziałem, jak dobrzy są nasi. Ale jeśli
ostatnio przegrali, to ciekawe, co potrafią... </div>
<div class="MsoNormal">
- Myślę, że skład
jest jak najlepszy. Długo myślałam i doszłam do wniosku, że taka grupka będzie
najodpowiedniejsza – kontynuowała Dreneryies. – A teraz myślę nad zaśnięciem,
bo nic innego zrobić nie możemy. Jutro trening i kilka dłuższych wykładów.
Wypocznijcie i to porządnie!</div>
<div class="MsoNormal">
Wziąłem przykład z
reszty i wstałem z kanapy. Powstało małe zamieszanie – jakiś chłopak stracił
równowagę i chciał podeprzeć się na Yavis, ale ona zniknęła i ten się
przewrócił. Wszyscy pospieszyli na pomoc Mocnemu, który obił sobie łokieć na
kanapę. </div>
<div class="MsoNormal">
Spojrzałam na
dziewczynę, która z powrotem pojawiła się i zaczęła przepraszać poszkodowanego.
Treningi szybko i porządnie przygotowywały nas do korzystania z mocy, teraz już
niemal instynktownie używaliśmy jej w celach obrony. </div>
<div class="MsoNormal">
Z tą myślą opuściłem
pomieszczenie grupowe i udałem się do pokoju chłopaków. Niemal rzuciłem się na
łóżko. Najpierw jednak zdjąłem kombinezon. Już po chwili wtulałem się w
poduszkę, marząc o śnie. Kiedy zgasło światło, ja już smacznie chrapałem.</div>
<div class="MsoNormal">
Jednak tym razem Sen,
który śnił mi się codziennie, znowu przyszedł. Nie pamiętam kiedy pierwszy raz
zawitał w moim umyśle. Przed przybyciem do Akademii go nie było, tyle mogłem
być pewien. Jednak od pewnego czasu w mojej głowie po zaśnięciu rozpoczynało
się to samo – śnienie. Budziłem się wypoczęty, ale cały ranek zajmowałem się
wydarzeniami ze Snu.</div>
<div class="MsoNormal">
<i> Jak zwykle stałem w ciasnym i małym korytarzu,
wśród białych ścian i pęczków przewodów biegnących wzdłuż sufitu w obie strony.
Nie było okien, ale nie zaniepokoiło mnie to. Może znajdowałem się w jakimś
zapomnianym zakamarku Akademii?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i> Chyba jednak nie, bo dobiegł mnie delikatny
szum. Postanowiłem dostać się do jego źródła. Zacząłem podążać w stronę
dźwięku, ale coś wyrwało mnie ze Snu. Prędzej niż zwykle skończył się.
Zazwyczaj błądziłem długo po wąskich korytarzykach, szukając czegokolwiek,
kogokolwiek, ale nigdy nikogo, niczego nie znajdowałem. Otrząsałem się ze Snu,
nie zdobywając nic, żadnych wskazówek dotyczących dalszych działań, bo czemuś
miało to na pewno służyć.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
Otworzyłem oczy.
Przetarłem powieki i podniosłem się z posłania. Poczułem ogromne pragnienie,
więc wstałem i skierowałem się w stronę łazienki. W ciemności nie zauważyłem
ściany do której miałem bliżej niż myślałem i uderzyłem ciałem w jej gładką i
twardą powierzchnię. Coś spadło i potłukło się. Wyszeptałem przeprosiny w
stronę tego czegoś i odwróciłem się. To
jednak w tamtym kierunku znajdowała się łazienka…</div>
<div class="MsoNormal">
Zrobiłem kilka kroków
i ogarnęła mnie ciemność. Taki najzwyczajniejszy w świecie, wszechogarniający
mrok. Podłoga uciekła mi spod stóp, po czym owionęło mnie świeże powietrze, nie
takie jak w Akademii… Te było.. niefiltrowane. Zaraz, chwila, czyżbym był…?<br />
Otworzyłem oczy, nawet nie zauważyłem,
kiedy je zamknąłem. </div>
<div class="MsoNormal">
Znajdowałem się we
wnętrzu czegoś, co świeciło błękitnawym, matowym światłem. Chwila… Te światło! Przekręciłem
się – świetlista powłoka znajdowała się wszędzie, gdzie nie sięgnąłbym okiem.
To znaczy, że znajdowałem się we wnętrzu kuli. A znałem tylko jedną osobę,
której moc okazywała się w taki sposób. Zmieniłem pozycję na klęcząco, co było
trudne, gdyż powierzchnia nie miała żadnych chropowatości. Świakula nie
posiadała zbyt dużej gęstości, ale i tak nie mogłem z niej wyjść. </div>
<div class="MsoNormal">
- Sheppa,
wypuściłabyś mnie? – wyszeptałem sennie,
bo nie wydawało mi się dobrym pomysłem głośne mówienie.</div>
<div class="MsoNormal">
Ktoś zaśmiał się w
ciemnościach, ale został pacnięty w głowę, wnioskując z odgłosu uderzenia. Rozległo
się szuranie kilkunastu stóp, jakby większa grupa osób rozstępowała się.
Dreneryies przybyła.</div>
<div class="MsoNormal">
- Wypuść go, Sheppa. </div>
<div class="MsoNormal">
Jak fajnie –
nareszcie ktoś, kto mógł pomyśleć, jak bardzo mi niewygodnie. Instynktownie
poczułem, że kula zbliżyła się do ziemi. Następnie świetlista powłoka zniknęła,
a ja leżałem na betonowej powierzchni, oddając szybko. W następnej sekundzie
Sheppa podnosiła mnie i przepraszała jednocześnie. Starałem się odróżniać
jakiekolwiek słowa, ale nie dałem rady. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ta właściwie… co
się dzieje? – nie wiedziałem, co mam zrobić, co powiedzieć. Zadałem najprostsze
pytanie, ale Dreneryies i inni długo patrzyli na mnie w milczeniu. Czy ja
chciałem za dużo?</div>
<div class="MsoNormal">
- No, Sheppa, tłumacz
mu – Freeshe wyszczerzył się w uśmiechu. Pokrzepiło mnie to. Wolałem się
dowiedzieć wszystkiego od kogoś, kto znał mnie już dość długo, niż od osoby, z
którą zadawałem się od niespełna dwóch tygodni.</div>
<div class="MsoNormal">
Poczułem się
osaczony, wszyscy stali wokół nas niczym sępy. Rozejrzałem się nerwowo – sam nie
wiedziałem, co mam robić. Nerwowo pokręciłem głową. Yavis, widząc moje
zachowanie, powiedziała:</div>
<div class="MsoNormal">
- Może chodźmy
patrzeć na platki? Zostawmy ich, niech sobie porozmawiają.</div>
<div class="MsoNormal">
Byłem jej ogromnie
wdzięczny za te słowa, chociaż nie wiedziałem, co to platki.</div>
<div class="MsoNormal">
- Dziękuję – wyszeptałem w stronę dziewczyny, gdy ta, razem
z resztą drużyny, skierowała się ku krańcowi… zaraz… tak, dachu! Właśnie
dotarło do mnie, że jestem na dachu Akademii!</div>
<div class="MsoNormal">
- Musisz mi wiele
wyjaśnić – rzekłem do Sheppy. Poprawiła włosy z pokrzepiającym uśmiechem. </div>
<div class="MsoNormal">
Patrzyliśmy się na
siebie przez chwilę. Cisza przedłużała się, aż w końcu dziewczyna odezwała się:</div>
<div class="MsoNormal">
- Wiem, możesz być na
mnie zły, ale mogę ci wszystko wyjaśnić! Pytaj o co chcesz! – prawie krzyknęła.
</div>
<div class="MsoNormal">
Przytknąłem palec do
ust. </div>
<div class="MsoNormal">
- Spokojnie, tutaj,
na dachu, nikt nie usłyszy nas. Coś zakłóca sygnały urządzeń elektrycznych,
więc rejestratory nie działają. Możemy nawet tupać, a i tak nikt nie zareaguje.
Tak więc… Krzycz i pytaj. Albo nie! Najpierw pytaj, potem krzycz, dobra? – uśmiechnęliśmy
się do siebie. </div>
<div class="MsoNormal">
Dziewczyna podeszła
do skraju dachu. Usiadła ze skrzyżowanymi nogami i pomachała w moim kierunku
ręką, żebym podszedł. Uczyniłem to, co ona. Spojrzałem w błękitno zielone niebo
z uśmiechem, tak dawno go nie widziałem . Poszukałem wzrokiem pięciu księżyców
Vatrixina, po czym zagapiłem się w każdego po kolei. Kilka minut nie mówiliśmy
nic, po prostu podziwialiśmy nocne niebo. Gdzieniegdzie leniwie przesuwały się
pomarańczowe chmury, kłębiące się majestatycznie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Wyjaśnij wszystko.
Od początku – odezwałem się cicho i spokojnie, nadal wpatrzony w nieboskłon. Po
tym, jak już poznam prawdę, zapytam się, dlaczego dopiero teraz dowiedziałem
się o jej układach, czy jak to tam nazwać, z resztą Droxów. </div>
<div class="MsoNormal">
- Może ci się
wydawać, że zostałeś wykluczony – rozpoczęła od kwestii, o której przed chwilą
myślałem – ale tak nie jest. Ja sama dołączyłam do… do Droxów tak naprawdę
kilka dni temu. Może opowiem ci moje losy, żebyś łatwiej to zrozumiał. </div>
<div class="MsoNormal">
Wiedziałam, że ze
świakulami mogę zrobić to, co mi się podoba. Po tym, jak odkryłam, że mogę
zamykać inne rzeczy w kulach, sama zaczynałam się w nich… chować. To było
zabawne – uśmiechnęła się. – Wyobraź to sobie: siedzisz w kuli, która unosi się
w powietrzu i możesz nią poruszać. To taka jakby karuzela, ale nie o tym mowa!
Poruszałam kulą, przesuwałam ją, ale kiedy chciałam ją przenieść na większą
odległość to ona… po prostu pojawiła się w drugim celu w ułamek sekundy po moim
poleceniu, rozumiesz?! W ten sposób dowiedziałam się, ze posiadam również dar
teleportacji, w dziwnej postaci, ale jednak coś. Nikomu nie powiedziałam o nim,
aż do niedawna. Kiedy zabierano mnie do Akademii, opowiedziałam o wszystkim,
ale nie o teleportacji. To zostawiłam dla siebie. Czułam, że nie powinnam
rozgłaszać wszystkiego. <br />
Kiedy dołączyliśmy do drużyny,
zauważyłam, że w pokoju dziewczyn, na jednej ze ścian, widnieje rysunek
przedstawiający budynki Akademii. Na jednym z nich narysowano dach.
Postanowiłam poeksperymentować. Zdołałam jeszcze znaleźć zdjęcia
przedstawiające mój cel. Wyobraziłam go sobie pewnej nocy, zamknęła się w kuli
i puf!, pojawiłam się na dachu Akademii. </div>
<div class="MsoNormal">
Trochę nie wyszło mi
ze współrzędnymi i uwolniłam się ze świakuli kilka metrów nad ziemią. Cała
obolała, leżałam bez tchu, aż przyszła Dreneryies. Długo się na mnie patrzyła,
a potem pomogła mi wstać. Wyjaśniła mi kilka rzeczy, teraz ja ci je przekażę. </div>
<div class="MsoNormal">
Droxowie są inni, są…
inteligentniejsi pod względem zbiorowym. Już dawno odkryli, ze kilka rzeczy do
siebie nie pasuje. Poza tym, nasza Drużyna wspólnymi siłami wychodziła na
powierzchnię, nie mogąc wytrzymać w wiecznie zamkniętej Akademii. Wszyscy z
Obrony są inni pod względem kilku czynników: nie obchodzą ich zbytnio Starcia,
interesują się światem poza Akademią i wydarzeniami związanymi z nią. Inne
Drużyny nie mają tak jak my. </div>
<div class="MsoNormal">
Okazało się, że
prawie cała Drużyna niekiedy wychodzi na dach, aby odetchnąć. Nikt nie zauważa
ich obecności, gdyż Esmena, ta dziewczyna od elektryki, zawiesza kamery, które
pokazują ten sam obraz przez długi czas. </div>
<div class="MsoNormal">
Jak widzisz… Stworzyliśmy
opozycję dla Akademii. Dla wykładowców i ochroniarzy. Jestem ciekawa, co by się
stało, gdyby się dowiedzieli o wszystkim… </div>
<div class="MsoNormal">
Nie odezwałem się.
Długo myślałem nad jej słowami. Tak naprawdę, nie chciałem nic mówić, za dużo
wszystkiego naraz, a mi trudno było dobrać słowa. Kiedy już myślałem, że będę
musiał się odezwać, ab y nie zrobiło się głupio, Sheppa zaklaskała cicho.
Spojrzała na mnie z podekscytowaniem i powiedziała:</div>
<div class="MsoNormal">
- Platki lecą! </div>
<div class="MsoNormal">
Pokazała rękę niebo.
Na początku nie zauważyłem nic nadzwyczajnego, ale po chwili zrozumiałem powód
jej radości. Pośród chmur pojawiały się punkciki światełek, które powoli
przesuwały się w stronę dachu. Jak na razie były daleko, ale szybko się zbliżały.
Obserwowaliśmy to w milczeniu, zauroczeni niecodziennym widokiem. Punkcików
przybywało, przybliżały się zza chmur w zaskakującym tempie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Co to? – zapytałem zaintrygowany.
</div>
<div class="MsoNormal">
- To platki, takie
mało zwierzątka. Nie są z Ziemi, są rdzennymi formami życia. Przelatują nad
wyspą już od kilku dni i kierują się w stronę Omayi, tego kontynentu na
południu. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ale… przecież nasz
kontynent, Estra, jest wolny od nieziemskich zwierząt – odpowiedziałem.</div>
<div class="MsoNormal">
- Kontynent, no właśnie. Ale my jesteśmy przecież na
wyspie, prawda? I chyba nie muszę ci przypominać, że jesteśmy na pełnym morzu,
pomiędzy dwoma kontynentami – Estrą i Omay’ą. Platki to nic, czasami przy
brzegach pojawiają się jakieś ogromne stwory grzebiące się w piasku, tak
przynajmniej powiedział Nakren, ten śmieszny chłopaczek, który ciągle się
śmieje.</div>
<div class="MsoNormal">
Platków pojawiało się
coraz więcej – po kilku minutach całe
niebo jarzyło się od nich. Zlatywały niżej, niektóre przelatywały kilka
metrów od naszych głów.</div>
<div class="MsoNormal">
- Czy mogą nam coś<span class="MsoEndnoteReference"> </span> zrobić? – zapytałem zaniepokojony, odruchowo
przybliżając się do Sheppy.</div>
<div class="MsoNormal">
- Skądże, są
niezwykle łagodne! I jedyne w swoim rodzaju! Zresztą, popatrz na nie, albo nie!
Ja ci pokażę!</div>
<div class="MsoNormal">
Podniosła się z płaszczyzny
dachu i przebiegła kilka metrów, a następnie wyskoczyła w powietrze. Chwilę potem
wracała do mnie z platkiem w ręku. </div>
<div class="MsoNormal">
W jej dłoniach
wiercił się mały stworek. Dokładnie go obejrzałem: był półprzezroczysty. Jednak
zdziwiła mnie jego budowa. Jego ciało składało się z łapki z kilkoma mackami
oraz pęcherza wypełnionego jakimś błyszczącym gazem.</div>
<div class="MsoNormal">
- Widzisz? Za pomocą
tego „balonika” poruszają się w powietrzu. Ta torebeczka jest większa od reszty
ciała i unosi go w powietrzu. Sprytnie, nieprawdaż? To ten gaz fosforyzuje w ciemności.
Coś pięknego!</div>
<div class="MsoNormal">
Wypuściliśmy
stworzonko, po czym obserwowaliśmy niebo do przyjścia Dreneryies. </div>
<div class="MsoNormal">
- Wracamy –
powiedziała do nas w ciemności. Trochę się zasiedzieliśmy! Musicie się wyspać!
Reszta grupy już została przeteleportowana przez Nasye i Angalę. Odstaw go do
sypialni, dobrze? – Przywódczyni uśmiechnęła się. Sheppa pokiwała głową. </div>
<div class="MsoNormal">
- Tak właściwie,
nigdy nie byłaś u chłopaków w pokoju, ale wiesz, gdzie co się znajduje? Nie
wpadnę na nic? – zasypałem ja pytaniami.</div>
<div class="MsoNormal">
- Pokój żeński i
męski nie różnią się niczym tak naprawdę, możesz być spokojny – odpowiedziała Dreneryies
za dziewczynę, po czym rozpłynęła się w powietrzu.</div>
<div class="MsoNormal">
- Gotowy? – Sheppa już
szykowała się do czynu przeniesienia mnie do sypialni.</div>
<div class="MsoNormal">
- Czekaj… Dreneryies
teleportuje się?! – nigdy nie miałem okazji dowiedzieć się, jaką moc ma
Przywódczyni! Dopiero dzisiaj.</div>
<div class="MsoNormal">
- Tak, ale potrafi
przenosić tylko siebie. Możesz już być cicho? Chce mi się spać, ale muszę
odstawić cię z powrotem. A uwierz mi, kiedy nie jestem skoncentrowana, możesz wylądować
w ścianie – zirytowała się nieco.</div>
<div class="MsoNormal">
- Dobrze już, dobrze.
Przenoś! – odpowiedziałem.</div>
<div class="MsoNormal">
Nagle znalazłem się
wkuli, a następnie świakula zniknęła i stałem w pokoju, przed swoim łóżkiem.</div>
<div class="MsoNormal">
Spojrzałem na poduszki i dopiero wtedy poczułem zmęczenie i
stres, towarzyszący dzisiejszej nocy. Wpadłem na materac półprzytomny i
zasnąłem w ułamku sekundy. </div>
<div class="MsoNormal">
Dzisiaj dużo się
zmieniło. Ale wiedziałem jedno – Sheppa pomoże z wszystkim. </div>
<div class="MsoNormal">
________________________________________________</div>
<div class="MsoNormal">
YAS! Koniec! Myślę, ze się podobało! W końcu coś się dzieje <3 Liczę na komentarze.</div>
<div class="MsoNormal">
Davirio, twój pomysł z łazienką zaakceptowany! :D</div>
<div class="MsoNormal">
Coś się nie podobało, a może coś bardzo? Podzielcie się tym w komentarzu!</div>
<div class="MsoNormal">
Liczę na opinie.... :3 :/</div>
<div class="MsoNormal">
Dziękuję, że ktoś to czyta!</div>
<div class="MsoNormal">
Aha, w końcu szablon ogarnięty XD</div>
<div class="MsoNormal">
No to ostatni raz: <b>PROSZĘ O OPINIĘ! <3</b></div>
<div class="MsoNormal">
<b> </b> </div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13555037418815749302noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-762101606348405200.post-36683779014102820142014-11-21T13:44:00.000-08:002014-11-21T13:44:22.374-08:00 Rozdział V <i>Jess i Davirii, dziewczynom, których komentarze ogromnie mnie wspierają! <3 Dziękuję! </i><br />
<i><br /></i>
Nie wiem, czego
spodziewałem się po przejściu przez właz. Myślałem, że w kwaterze Droxów nie ma
nic oprócz rzędu łóżek i szafek, w których przetrzymuje się swoje rzeczy
osobiste. Myliłem się.<br />
<div class="MsoNormal">
Dreneryies stanęła
obok wejścia i przepuściła nas do przodu. Najpierw Sheppa, potem Yavis, Owye i
ja. Stanęliśmy na matowoszarej podłodze, wpatrując się w swoje buty. Nikogo nie
było, ale słyszeliśmy szepty i śmiechy. Musieli nas obserwować, czułem na sobie
wzrok kilkunastu par oczu. </div>
<div class="MsoNormal">
Podniosłem głowę,
postanowiłem się rozejrzeć. Z pewnością znajdowaliśmy się w swego rodzaju
świetlicy złożonej z kilku bladozielonych ścian, kilkunastu biurek i mebli do
odpoczywania. Całość oświetlały lampy o przyjemnym świetle.</div>
<div class="MsoNormal">
Przyłapałem się na
tym, że przestępuję z nogi na nogę, podobnie jak bliźnięta. Jedynie Sheppa z
lekkim uśmiechem rozglądała się dookoła. Jej to chyba nic nie peszy, zawsze
wiedziała, co zrobić, a nie stać ze spuszczoną głową. Dreneryies otrzepywała
strój, ale nie dlatego, że był brudny. Wydawało mi się, że w jej ruchach widzę dezaprobatę.</div>
<div class="MsoNormal">
- Dlaczego tak
stoimy? – zapytała się Yavis. Rzeczywiście, bezruch i milczenie przedłużało
się.</div>
<div class="MsoNormal">
- Dołączam do pytania
– dodała Sheppa z wiecznym uśmiechem.</div>
<div class="MsoNormal">
Przywódczyni spojrzała
na nie z rozbawieniem:</div>
<div class="MsoNormal">
- Czekamy, aż zechcą
się pokazać.</div>
<div class="MsoNormal">
Rozległ się grupowy
śmiech. Zewsząd, od strony mebli, dobiegał nas chichot. Żadne z nas na początku
nie rozumiało tego, ja sam myślałem, że ktoś włączył jakieś głośniki w ścianach,
ale po chwili Sheppa pacnęła się w czoło i roześmiała się:</div>
<div class="MsoNormal">
- Czemu ja wcześniej
na to nie wpadłam?! Przecież to właśnie u Droxów uczy się ten chłopak, Neden
chyba. On potrafi znikać i sprawiać, że inni też stają się niewidzialni –
dziewczyna dla pewności spojrzała na Dreneryies, a ta kiwnęła głową.</div>
<div class="MsoNormal">
Przez salwę śmiechu
przebił się głos:</div>
<div class="MsoNormal">
- Miło mi!</div>
<div class="MsoNormal">
Nie wiem, co dalej
wydarzyłoby się, bo Przywódczyni spoważniała:</div>
<div class="MsoNormal">
- Chcecie, to się nie
pojawiajcie, niech was nie widzą, ale w każdym razie mamy nowych członków.
Wybrałam tych, którzy moim zdaniem są nam najbardziej przydatni w walkach.
Poznajcie ich: Sheppa, Yavis, Owye i Lox!</div>
<div class="MsoNormal">
Kiedy nasze imiona
były wypowiadane, kłanialiśmy się. Następnie rozległy się oklaski i gwizdy.
Potem wszystko ucichło. </div>
<div class="MsoNormal">
Znowu zapanowała
niezręczna cisza. Dreneryies chyba nie wiedziała, co powiedzieć, bo odwróciła
się na pięcie i wyszła. Mruknęła coś o integracji w grupie i ważnych sprawach
administracyjnych czekających na nią. W ten nieciekawy sposób zostaliśmy sami.
No, może niezupełnie. Nieustannie rozlegały się chichoty i szuranie mebli o
podłogę. </div>
<div class="MsoNormal">
- Hej! – Sheppa
pierwsza odezwała się w pustkę.</div>
<div class="MsoNormal">
- No witamy w naszych
skromnych progach! – przez falę wesołości przebił się dziewczęcy głos. </div>
<div class="MsoNormal">
- A tamci, reszta? Oni to co, milczki? –
dobiegło do nas pytanie niewidzialnego chłopaka z drugiego końca pomieszczenia.</div>
<div class="MsoNormal">
Nikt z nas nie
odpowiedział. Nawet Sheppa zamilkła, ale po chwili znowu odezwała się:</div>
<div class="MsoNormal">
- Chcecie się z nami
bawić?</div>
<div class="MsoNormal">
- Tak – krótko i
konkretnie ktoś jej odpowiedział.</div>
<div class="MsoNormal">
Niemalże od razu domyśliłem
się, o co jej chodzi. Kilka sekund potem kiwnęła w moją stronę głową:</div>
<div class="MsoNormal">
- Pobawmy się z nimi
– zaśmiała się dźwięcznie i złożyła ręce w okrąg. Przecięła dłońmi powietrze i
nie wiadomo skąd pojawiła się błękitnawa kula. Następne manipulacje dłońmi zwiększały
jej wielkość i jasność.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ooo, czy to parzy?
– jakaś zaniepokojona dziewczyna zapytała się nas o tą ważną dla nich kwestię.</div>
<div class="MsoNormal">
- Piecze w całości –
uprzedziłem Sheppę i wyszczerzyłem się w uśmiechu.</div>
<div class="MsoNormal">
Rozległ się śmiech,
który szybko znikł. Niewidzialni obserwatorzy przyglądali się działaniom mojej
znajomej z ogromną uwagą. Nie rozległ się żaden szmer, nikt nic nie powiedział.
Yavis i Owye stali cicho pod włazem, w każdej chwili gotowi uciec, gdyby
wydarzyło się coś groźnego.</div>
<div class="MsoNormal">
- Lox, znajdź włącznik
światła i wyłącz oświetlenie – rozejrzałem się po ścianach i znalazłem
przycisk. Wcisnąłem go i zapanowała ciemność. Jedynym źródłem światła była
świakula Sheppy. Uznałem, że dziewczyna jest genialna! W miejscach, gdzie
siedzieli dotychczas niewidzialni Droxowie, pojawiły się cienie postaci. </div>
<div class="MsoNormal">
Rozległ się szmer
podziwu i radości. Nie wiem z czego się cieszyli… Dziwni są, pomyślałem. </div>
<div class="MsoNormal">
- Teraz możemy
pogadać. Miło mi was… zobaczyć. </div>
<div class="MsoNormal">
Nagle zapaliło się z
powrotem światło. Wszystko wróciło do normy. Po chwili przed nami pojawili się
członkowie drużyny Droxów. Przy włączniku stała niziutka dziewczyna z burzą
włosów, która lekko uśmiechała się.</div>
<div class="MsoNormal">
- Uznaliśmy, że
powinniśmy przestać z wami grać w tą głupią gierkę – wyjaśniła nam nieznajoma.
Ludzie wokół nas pokiwali głowami. Lustrowali nas wzrokiem i oceniali. Poczułem
się nieswojo… </div>
<div class="MsoNormal">
- Sheppa, a ty? –
burza jasnych włosów powędrowała z rozpostartymi ramionami w stronę Droxianki. </div>
<div class="MsoNormal">
Dziewczyna potknęła
się i gwałtownie wpadła w ręce drugiej. Roześmiały się. Moja znajoma zaczęła
przepraszać, ale nieznajoma jej przerwała:</div>
<div class="MsoNormal">
- Mye. Mam na imię
Mye. Miło mi cie poznać! Gratuluję pomysłu ze zgaszeniem światła. A tak
nawiasem mówiąc, to masz boską moc! Byłam pod prawdziwym wrażeniem, kiedy
zobaczyłam tę świetlną kulę! Ale co ja tu będę gadała o tak przyziemnych
sprawach. Są rzeczy wyższe, jak, przykładowo, poznanie reszty Drużyny i
zobaczenie, gdzie będziecie mieszkali.</div>
<div class="MsoNormal">
Mye zreflektowała się
i przytuliła resztę z nas. Pozachwycała się pięknymi włosami bliźniaków, które
wyglądały niczym stare złoto, a kiedy spojrzała na mnie, nie mogła przestać
patrzyć mi w oczy. Według niej miałem najwspanialszą zieleń źrenic, jaką
widziała. Trochę się speszyłem. Wiedziała jak zjednać sobie ludzi, a ja
pozwoliłem porwać się jej towarzyskości.</div>
<div class="MsoNormal">
- A tak właściwie, co
wy potraficie? – zapytała nas i uniosła brwi zaciekawiona.</div>
<div class="MsoNormal">
Co dziwne, reszta
Drużyny milczała. Najwidoczniej dziewczyna stanowiła ich łącznik z innymi. Była
przedstawicielem grupy, zaraz po Dreneryies.</div>
<div class="MsoNormal">
Żadnemu z nas nie
spieszyło się z odpowiedzią. Postanowiłem być pierwszy:</div>
<div class="MsoNormal">
- Jestem iluzjonistą
i potrafię wytwarzać w umysłach innych, że jest kilkanaście wersji mnie. Tak
naprawdę, reszta to kukły, które poruszają się dopóki nie zetkną się z
przeszkodą i nie rozpłyną – rozłożyłem ręce, nie wiedząc co dalej zrobić. Mam
im pokazać swoją moc? Na szczęście nie było to potrzebne.</div>
<div class="MsoNormal">
Rozległy się brawa, a
potem Mye dodała coś od siebie:</div>
<div class="MsoNormal">
- Cieszymy się, że
możemy powitać cię w naszej Drużynie! Widzisz, u nas jest zaledwie kilku z
twojej domeny. Na dwadzieścioro sześcioro osób mieszka ich u nas zaledwie
pięciu. Przydadzą się nam tacy jak ty. A ty, Yavis? – Droxianka wskazała na
dziewczynę ruchem głowy.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ja? Potrafię to –
wyznaczona wzięła głęboki oddech, po czym rozlała się na podłodze. Dosłownie.
Pozostał po niej niebieskawy dym, który przelewał się przez nogi mebli i
obserwatorów. </div>
<div class="MsoNormal">
- Dobra jest! –
rzekła z zachwytem Mye. Ja się nieco przestraszyłem, ale ona wprost szalała z
fascynacją w oczach. Widocznie wiele już widziała.</div>
<div class="MsoNormal">
Nagle w jednym z
miejsc opary uformowały się w słup i kilka kroków od nas znowu pojawiła się
Yavis. Kilka osób cofnęło się instynktownie, ale potem wszyscy z podziwem
przyglądali się jej. </div>
<div class="MsoNormal">
- To było
niesamowite! Kiedyś cię jeszcze dopytam, o co chodzi w twojej umiejętności, bo
nie w pełni ją zrozumiałam. Ale na razie nie ma
to czasu. Został jeszcze twój brat… - spojrzała na niego przyjaźnie, a
ten rozłożył ręce .</div>
<div class="MsoNormal">
- To ja chyba też
pokażę, co umiem, w praktyce – odpowiedział nieśmiało. Nie zrobił żadnych
dramatycznych min ani gestów, tak zwyczajnie i po prostu… rozsypał się na
części, w małe kulki. Wyglądało to podobnie jak u Yavis, zresztą bliźniacy
otrzymywali podobne moce. Taka była reguła.</div>
<div class="MsoNormal">
Jednak tym razem tak
po prostu nie powstał znowu, ale świecące kształty wielkości ludzkiej pięści rozpoczęły
lot wokół lamp na suficie. Chwilę to potrwało, ale potem nagle kule zebrały się
w jednym miejscu i przed nami pojawił się z powrotem Owye. </div>
<div class="MsoNormal">
Rozległy się brawa
jeszcze głośniejsze niż poprzednio, po czym Mye zapytała:</div>
<div class="MsoNormal">
- Na czym polegają
wasze moce? Przepraszam, jestem ciekawa, podejrzewam, że inni również… -
dziewczyna pokazała ręka tłumik za sobą.</div>
<div class="MsoNormal">
Yavis zaczęła
wyjaśniać:</div>
<div class="MsoNormal">
- Kiedy wytwarzam dym,
ja znikam. Staję się niewidzialna. Przeciwnikowi wydaje się, że to ja jestem
tym dymem, ale jednak nie. Ja spokojnie, niewidoczna, stoję sobie obok albo
krążę wokół wroga. Owye ma tak samo, jednak jest nieco silniejszy – potrafi
poruszać jeszcze kulkami światła, które tworzą się po jego rozpadnięciu. Kiedy
kończymy działanie mocy, ta materia, dym lub kule, wracają do nas i wydaje się,
że rodzimy się na powrót z tych rzeczy. Zero magii, sama logika – Yavis
uśmiechnęła się promiennie, dumna z siebie.</div>
<div class="MsoNormal">
- A ja myślałam, że
mam fajną moc… - roześmiała się Sheppa. – Mye, a ty co potrafisz? – popieram,
powiedziałem w myślach. </div>
<div class="MsoNormal">
Nie odpowiedziała,
tylko zmrużyła oczy. Odetchnęła głęboko, a ja poczułem, że coś, a raczej ktoś pojawia
się w moim umyśle. Nie wiedziałem, skąd to wiem, ale to było wyczuwalne.
Spostrzegłem się, że objęła mnie atmosfera panująca wśród starszych Mocnych –
wszyscy zachwycali się nami. Udzieliło mi się samopoczucie reszty.</div>
<div class="MsoNormal">
- Poczuliście? Umiem
przekazywać emocje, wyczuwam je niczym tropiciel, umiem ocenić odległość z
jakiej pochodzą i wiele innych rzeczy. To tak, jakbym była wszechwiedzącym
psychologiem. Fajnie, nie?</div>
<div class="MsoNormal">
Czy ja wiem, czy tak
super? Trochę tak, jakby grzebała nam w umysłach. Nie skomentowałem jednak jej
słów. Może już wyczytała wszystko z mojej głowy? Odrzuciłem ponure myśli i podążyłem
za Mye, bo ta już prowadziła trójkę moich towarzyszy w kierunku przejścia do
pokojów drużynowych. Przeszliśmy krótki korytarz, a tam znajdowały się dwa
niezakodowane włazy otwierane odciskiem dłoni.</div>
<div class="MsoNormal">
- Właz po lewej
prowadzi do sypialni dziewczyn, ten po prawej do chłopaków. Wam, moje drogie –
ruchem ręki wskazała na Sheppę i Yavis – wyjaśnię, co i jak, a wam powiedzą
wasi przyszli koledzy!</div>
<div class="MsoNormal">
Uśmiechnęła się
przyjaźnie i dalej zaczęła paplać. Trochę jak Sheppa, pomyślałem, ale większość
informacji jest istotna dla nas. Nasza przewodniczka nabrała tchu i dalej
rozpoczęła swoją przemowę:</div>
<div class="MsoNormal">
- Włazy otwierają się
za pomocą odcisku waszego kciuka. Dane zostały już wprowadzone, tak więc
problem jest rozwiązany. Spokojnie możecie wejść. Aha! Zawołam jakiegoś
chłopaka, żeby wam wyjaśnił co nie co! No to powodzenia! – po czym krzyknęła w
kierunku, z którego przyszliśmy – Freshee, oprowadź ich!</div>
<div class="MsoNormal">
Mye razem z
dziewczynami poszła do kwater płci żeńskiej, a do nas po chwili podbiegł smukły
chłopak o spojrzeniu marzyciela, po czym zaczął z nami rozmawiać:</div>
<div class="MsoNormal">
- Witam! Ja jestem
Freshee, a wy o ile pamiętam to Lox i Owye. Pokażę wam nasze apartamenty –
wyszczerzył zęby w uśmiechu i otworzył właz.</div>
<div class="MsoNormal">
Przeszliśmy do dużego
pomieszczenia, również bez okien. Pod ścianami znajdowały się wąskie, białe
łóżka i szare nocne szafki zabezpieczone szyfrem. Ściany pokrywały przeszklone
mapy, teksty i inne ciekawostki. Przyjrzałem się kilku i stwierdziłem, że
zawierają wiadomości o Ziemi i podróży kosmicznej na nasz dzisiejszy dom –
Vatrixin. Gdzieniegdzie były również wzmianki o rdzennej faunie i florze
planety na której osiedliliśmy się. Nie zwróciłem na to wszystko zbytniej
uwagi, było jeszcze kilka rzeczy wartych obejrzenia. Cały sufit zajmowały
panele, na których były wyświetlane od czasu do czasu wiadomości pogodzie i
innych czynnikach na zewnątrz. Nie wiem, po co to, jeśli większość czasu
spędzamy w Akademii, a ja jak dotąd nie ujrzałem jakichkolwiek okien przez
które mógłbym wyjrzeć na świat…</div>
<div class="MsoNormal">
Freeshe wyjaśnił nam
wszystko i rozpoczął nowy temat:</div>
<div class="MsoNormal">
- Macie super moce!
Jestem pod wrażeniem! W zeszłym roku nikt specjalny do nas nie doszedł, ale w
tym… to już coś! Jestem w Akademii już trzy lata, ale wy budzicie nadzieję. </div>
<div class="MsoNormal">
Owye nie odezwał się
słowem, więc postanowiłem przejąć inicjatywę:</div>
<div class="MsoNormal">
- Miło nam to słyszeć
– rozejrzałem się za jakimś miejscem nadającym się do siedzenia i znalazłem
pobliską szafkę – a ty, co takiego potrafisz? Pokaż nam.</div>
<div class="MsoNormal">
Uśmiechnąłem się
zachęcająco, ale on chyba nie wyglądał na pokrzepionego:</div>
<div class="MsoNormal">
- Iluzjonistom nie
wypada pokazywać swoich zdolności ot tak, bo nie wiedzą, jak zareagują inni.
Jedynie w razie potrzeby obrony.</div>
<div class="MsoNormal">
Aha, czyli już wiem,
dlaczego nikt mnie nie poprosił o pokaz swoich umiejętności… Czyżby się mnie
bali? I zapanowała okropna cisza. Freeshe przerwał ją.</div>
<div class="MsoNormal">
Jak gdyby nigdy nic
zaczął nowy wątek:</div>
<div class="MsoNormal">
- Tamte dwa miejsca
pod ścianą należą do was. Kody do szafek ustalicie teraz, wszystko w środku
jest poukładane. Nasze skromne warunki bytowania nie pozwalają na balkon i
basen na dachu, więc musicie zadowolić się tym, co macie – posłał nam promienny
uśmiech. – A teraz odnośnie pokoju: Nie musicie sprzątać, są od tego roboty.
Przebywacie, ile chcecie, ale u nas wszyscy wolą pokój drużynowy, tak, ten, w
którym poznaliśmy się. Z mojej strony to chyba tyle! Rozgośćcie się! Regulamin
poznacie dzisiaj wieczorem, a tymczasem
nasza drużyna idzie na trening, a wy nie. Musicie się zadomowić, a dopiero
potem będziecie w pełni uczestniczyć w
życiu grupy. No więc… Do zobaczenia!</div>
<div class="MsoNormal">
Uśmiechnął się
przyjaźnie i ruchem głowy zachęcił do rozejrzenia się po pomieszczeniu, po czym
wybiegł. Zostałem sam na sam z Owye.</div>
<div class="MsoNormal">
- I co myślisz o
naszym położeniu? – zapytałem. W międzyczasie zajrzałem do szafki, po czym
ustawiłem kod. Chłopak wziął ze mnie przykład. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie jest źle.</div>
<div class="MsoNormal">
Spojrzałem w jego
twarz – pustą i beznamiętną. Owye był nieco dziwny. Nie zdradzał tego, co kryje
się w jego umyśle, ale to chyba dobrze. Miałem wrażenie, że moglibyśmy zostać
dobrymi kumplami.</div>
<div class="MsoNormal">
Ubrani w nowe,
szaroniebieskie kombinezony nie wiedzieliśmy, co robić. Nie musieliśmy się
wysilać, żeby znaleźć sobie zajęcie, gdyż po pójściu reszty grupy na trening
dziewczyny zaczęły stukać we właz. Podbiegłem i otworzyłem wejście. Wyszedłem,
a Owye, niczym mój cień, ruszył za mną. Razem z dziewczynami przeszliśmy do
pokoju spotkań grupowych. Usiedliśmy na białych pufach i przeskakiwaliśmy z
tematu na temat.</div>
<div class="MsoNormal">
- Dziewczyny są
świetne! Jessna, taka brunetka, zniknęła, po prostu rozlała się po podłodze,
kiedy powiedziałam jej, że ma śliczne rzęsy! Nawet nie wiecie, jak się
przeraziłam, ale potem się śmiałam! To było takie świetne! – Sheppa miała
bardzo dobry humor. Ciągle uśmiechała się i kiwała głową. Cieszyłem się razem z
nią. Mimo tylu przejść nadal potrafiliśmy śmiać się. Myślę, że to Sheppa
pomogła mi żyć pełnią życia. </div>
<div class="MsoNormal">
- A wam jak poszło
zwiedzanie nowego domu? – zapytała Yavis, przeczesując palcami długie włosy.</div>
<div class="MsoNormal">
Opowiedziałem im
wszystkie moje spostrzeżenia. Okazało się, ze mieliśmy identycznie wyglądające
pomieszczenia. One jednak odkryły też dyskretny właz prowadzący do łazienki. U
nas pewnie też jest, ale nie zwróciliśmy na to uwagi. Będziemy mieli jeszcze
czas na eksplorację pokoju chłopaków.</div>
<div class="MsoNormal">
Czas minął nam miło i
przyjemnie, po powrocie Drużyny rozmawialiśmy razem z nimi. Następnie
poznaliśmy zasady grupy – nic nadzwyczajnego – i udaliśmy się do pokoju. </div>
<div class="MsoNormal">
Dopiero kiedy
położyłem się na miękkim materacu, poczułem ogromne zmęczenie. Już po kilku
chwilach twardo spało. </div>
<div class="MsoNormal">
Dużo się zmieniło.
Nowe życie, nowi ludzie, nowe środowisko, ale myślę, ze dam radę. Zresztą,
Sheppa pomoże. </div>
<div class="MsoNormal">
_____________________________________________________________</div>
<div class="MsoNormal">
Mam nadzieję, ze to jest bardziej ok! Uff, skończyłem rozdziały wprowadzające, teraz chyba zacznie się coś dziać! Teraz już nie będę spieszył się z pisaniem <3 Powoli, a lepiej! :3</div>
<div class="MsoNormal">
Liczę na komentarze... <b>CZYTASZ? SKOMENTUJ! <3 </b></div>
<div class="MsoNormal">
I nie wiem, co tu jeszcze napisać... </div>
<div class="MsoNormal">
Jak wam się podoba? Maci jakieś uwagi?</div>
<div class="MsoNormal">
A może jest coś, co szczególnie wam się podobało? Napiszcie o tym w komentarzu! <3 Byłbym bardzo wdzięczny! </div>
<div class="MsoNormal">
Aha, przepraszam za szablon.... Coś jest nie tak! Help ;_; No dobra, nieważne :D Bo tekst pod rozdziałem będzie dłuższy niż on sam haha xd</div>
<div class="MsoNormal">
Wiec... Ostatni raz... Skomentujcie jakoś, jeśli czytacie <3</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13555037418815749302noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-762101606348405200.post-91807051890427374742014-11-13T09:00:00.000-08:002014-11-16T04:43:03.230-08:00 Rozdział IV <span style="background-color: white; color: #141823; font-family: Helvetica, Arial, 'lucida grande', tahoma, verdana, arial, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 17.9400005340576px; white-space: pre-wrap;">- I co teraz? – rzekł Lox, nie spoglądając na mnie.</span><br />
<span style="background-color: white; color: #141823; font-family: Helvetica, Arial, 'lucida grande', tahoma, verdana, arial, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 17.9400005340576px; white-space: pre-wrap;"> Odłożyłam pustą butelkę po wodzie i spojrzałam na swoje kolana. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Więc… Jesteśmy w jednej drużynie – chłopak spojrzał na mnie cynicznie. Rozłożyłam ręce w bezradności. Co innego mogłam powiedzieć? – Z tego, co przed testem wyciągnęłam ze starszych Mocnych, wychodzi na to, że teraz podążymy za Przywódcą naszej Drużyny. Następnie zostaniemy zapoznani z innymi jej członkami, po czym poznamy zasady i inne, mniej lub bardziej ważne, rzeczy.
- Jak myślisz, Obrona była dobrym wyborem?
Tylko by pytał. Tym razem nie mogłam jednak udzielić prostej odpowiedzi.
- Myślę, że konsekwencje naszej decyzji poznamy z czasem. Jak na razie nie ma co się zamartwiać. Staraj się być jak najlepszym w teraźniejszości, a nie w przyszłości, gdyż nie wiesz, co się zdarzy w przyszłości. Z mojej strony to tyle! Koniec. Kropka.
Lox odwrócił głowę i rozglądał się po pomieszczeniu. W końcu rzekł:
- Wcześniej szło nas osiemnaścioro. Teraz jest tylko szesnaście osób. Myślę, ze test nie udał im się.
Również policzyłam. Rzeczywiście, nie jest tylu, co wcześniej.
- Może poszli siku? – nie, to wcale nie był żart.
- A może jednak nie? – zirytował się. Tak na poważnie.
- Przepraszam, nie chciałam nikogo urazić! Po prostu nie wiem, co powiedzieć – odburknęłam.
Zmrużył oczy i lekko się uśmiechnął:
- Wybaczam.
Odchyliłam głowę do tyłu w akcie dezaprobaty. Niby taki dojrzały, a dziecko z niego czasami. On sam poszedł po drugą butelkę wody. Kiedy wrócił, rozpoczął nowy temat:
- Jeszcze nie omawialiśmy testu. Co miałaś? – jego głos brzmiał tak, jakby pytał o klasówkę. Tego się nie spodziewałam. Nie po nim.
- Dlaczego taki jesteś? – zapytałam.
- Jaki? Taki jak teraz? A nie wiem – potargał czuprynę. – Staram się w ten sposób nie postępować, ale chyba za dużo przeszedłem i coś we mnie pękło chwilowo. Przepraszam.
Coś za dużo się dzisiaj przepraszamy.
- Wybaczam – rzekłam z nutką zemsty w głosie.
Udał, że nie usłyszał tego tonu w moim głosie i pociągnął poprzedni wątek dalej:
- Chyba lepiej, żebym zaczął od siebie. Tak więc, tego… - urocze, kiedy nie wie, co rzec – musiałem rozprawić się z jakimś długim i okropnym obrzydlistwem. A ty?
- Ja? Trafił mi się jakiś latający zwierzak.
- I jak sobie z nim poradziłaś? – zaciekawił się.
- Stworzyłam kulę, w którą złapałam go i… i zgniotłam.
Na jego twarzy nie pojawił się żaden grymas. Nic. Speszyłam się.
- A ty, co zrobiłeś temu czemuś?
- To coś, ta kreatura wyszła nagle z podłogi i wspięła się pod sufit za pomocą tysięcy swoich macek. Użyłem iluzji i bęc! Potwór spadł na ziemię. Myślałem, że będę musiał mu jeszcze coś zrobić, ale kiedy znalazł się na dole, przestał się ruszać. Pewnie coś tam mu się uszkodziło i niestety, a raczej na szczęście, zdechł.
- Och – kompletnie nie wiedziałam, co powiedzieć. Przecież mu nie pogratuluję, wyszłabym na idiotkę.
Zapanowała cisza między nami. Wokół nas kręcili się pielęgniarze, którzy pomagali tym Mocnym, którym nie udało się opuścić testu bez ran. Wrzawa i krzątanina, które panowały dookoła, nas nie dotyczyła. Siedzieliśmy oparci o ścianę i rozmyślaliśmy. No, przynajmniej on myślał – widziałam to po wyrazie jego twarzy. Ja tępo wpatrywałam się w ścianę pomieszczenia, w którym przebywaliśmy. Jaka szkoda, że nie było jakichkolwiek okien – popatrzyłabym sobie na świat…
Nagle zapanowała cisza. Drzwi otworzyły się i do środka weszła czwórka Przywódców. Stanęli w równym rzędzie przed naszą grupką i przez chwilę milczeli, przyglądając się nam. Pierwsza odezwała się Dreneryies – jak zawsze zresztą, ogólnie była bardzo otwartą osobą:
- Witamy wszystkich! Dzisiaj przeszliście test, a po nim wybraliście Drużynę. Od jutra rozpoczniecie nowy tok nauki, dzięki której pomożecie w Oczyszczaniu planety. Jednak na razie ja i reszta Przywódców wyjaśnimy wam podstawowe kwestie. Doskonale rozumiemy, że jesteście zmęczeni, ale jest to konieczne. Nie zajmie to dużo czasu – po tych słowach kiwnęła głową w stronę chłopaka stojącego na końcu szeregu.
Wyznaczony zabrał głos i pociągnął przemowę dalej:
- Myślę, ze warto zacząć od przedstawienia nas – uśmiechnął się lekko. – Ja nazywam się Sove i dowodzę w Drużynie Skrywania, czyli wśród Grabbity’ów. To jest Algex, Przywódca Przechytrzania, oni sami nazywają się Arsivowie. Obok Dreneryies, rządzącej Drużyną Obrony, czyli Droxów, stoi Harv – dowodzący w Ataku, u Ergów. Myślę, że to tyle w kwestii poznania nas. Dziękuję za uwagę!
W trakcie mówienia chłopaka, wymienieni kłaniali się i uśmiechali. Byłam pewna, że w rzeczywistości tacy mili nie są. Szczególnie, kiedy spoglądałam na Harva – wyraz jego twarzy nieco mnie przerażał.
- Teraz czas na omówienie programu nauczania i waszego życia w Akademii – zabrał głos Algex. – Nadal będziecie razem uczyli się wiedzy z zakresu szkolnego, ale lekcje dotyczące używania mocy i pracowania w grupach będą odbywały się w kręgach Drużyny, do której należycie. Ponadto zmienicie miejsce spania i odpoczynku. Opuścicie pomieszczenia początkowe i przeniesiecie się do kwater drużynowych. To taka mała, nic nieznacząca zmiana.
Zapanowała kilkusekundowa cisza, w czasie której ja i inni przetrawiliśmy słowa mówcy. W moim umyśle nastąpiła burza myśli i wyciągnęłam kilka wniosków:
Nie możemy już odzywać się do Mocnych z innych Drużyn. Nikt nam tego nie powiedział, ale przekaz był jasny. Po co inaczej byłoby to całe zmienianie pomieszczeń?
Będzie inaczej. Prawda, że to odkrywcze? Zapanuje nad nami Przywódca, który zostanie naszym przewodnikiem. Uzależnianie nas od czyjejś władzy. Przynajmniej tak to wygląda dla mnie.
Już miałam wyrazić swoje wątpliwości na głos, ale pierwszy odezwał się Harv:
- Teraz czas na omówienie walk. Nie będę rozwlekał tego, bo zasady poznacie w Drużynach. Otóż, w pierwszej walce między drużynami nie będziecie uczestniczyć. Poobserwujecie jedynie, aby porządnie przygotować się do tego psychicznie i fizycznie – w tamtym momencie jego usta rozciągnął obrzydliwy, rekini uśmiech. – W tej chwili powiem jedynie, że walki wpływają na przywileje w Akademii. Cóż, ja skończyłem.
- Jak widzicie, to tyle – zakończyła wyjaśnianie Dreneryies. – Teraz chciałabym, żeby nowi członkowie drużyn podeszli do swoich Przywódców. Pójdziecie za nimi do swoich nowych kwater. Nie musicie zabierać rzeczy prywatnych. Większość została przeniesiona, a swoje białe kombinezony zamienicie na ubrania typowe dla członków grup. No, to chyba tyle!
Po jej słowach zapanowała wrzawa i wszyscy ruszyli do swojego Przywódcy. Chwyciłam Loxa za ramię i podniosłam się z podłogi.
Razem z dwójką innych Mocnych stanęliśmy obok Dreneryies. Zauważyłam, że do każdego z dowodzących trafiły cztery osoby. Czyli podzielili się po równo. Powoli zapanował spokój w pomieszczeniu, a następnie właz wyjściowy rozwarł się, zachęcając do wyjścia.
Ruszyliśmy z naszą przewodniczką na zewnątrz. Tam już czekali wykładowcy – uśmiechając się pokrzepująco - i poprowadzili nas do Akademii.
Kiedy szliśmy, miałam okazję dokładniej przyjrzeć się naszym towarzyszom – jednemu chłopakowi i dziewczynie. Oboje byli wyżsi ode mnie i mieli blond włosy, nieco ciemniejsze od moich. Szli trzymając się blisko siebie. Wyczuwałam u nich zdenerwowanie wywołane stresem. Pewnie bardzo bali się, że któreś z nich nie trafi do tej Drużyny, co drugie. Po bardziej wnikliwym spojrzeniu stwierdziłam, że są bliźniakami.
A tak właściwie z tym trafianiem do Drużyn… Nie wiadomo było, czy znajdzie się w odpowiedniej. Wybieranie nie należało wyłącznie do testowanych. Przywódcy po ocenieniu umiejętności Mocnego proponują swoja drużynę, a on może ją wybrać lub wziąć inną, ale tylko wtedy, gdy jest jeszcze druga grupa, która go potrzebuje. Więc jeżeli ktoś dostał jedną propozycję to nie miał żadnego wyboru. Tak to wyglądało po przeanalizowaniu – niezbyt przyjemnie.
Potknęłam się, idąc, ale blondyn podtrzymał mnie. Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie w akcie podziękowania. Odwzajemnił, po czym rzekł:
- Cieszysz się z wyboru Drużyny?
- Oczywiście, była ona moim celem – odrzekłam.
- To znaczy, ze inni Przywódcy również starali się o ciebie? – zapytał.
- Dostałam propozycje przystąpienia od każdego z nich – odpowiedziałam.
Milcząca dotychczas siostra chłopaka powiedziała:
- To co ty umiesz, że tak cię chcieli?
Zarumieniłam się. Na ich twarzach pojawił się wyraz zafascynowania. Chyba podziwiali mnie.
- Nic takiego. Wytwarzam kule światła i robię z nimi wszystko, o czym pomyślę: zmieniam ich gęstość i wielkość, jasność i inne takie. Wiecie, manipulacja świakulami – tak nazywam swoje świecące „dzieła” – rzekłam z zakłopotaniem.
Chłopak już chciał coś powiedzieć, ale jego siostra uprzedziła go:
- Jestem Yavis, a to mój brat, Owye. Miło nam.
Zaśmiałam się, z tego stresu nawet ja zapomniałam przedstawić się.
- A ja jestem Lox, a to moja znajoma, Sheppa – niespodziewanie odezwał się mój kolega.
O nim też zapomniałam. Już chciałam powiedzieć wybacz, ale zreflektowałam się – przyzwyczajenie.
- A tak właściwie, wcześniej mało was zauważałam. Albo nawet w ogóle…
- Trzymamy się razem i nie wtrącamy się w sprawy innych – odparła Yavis.
Rozmowa nagle urwała się. Ze zdenerwowania nieustannie poprawiałam fryzurę.
W tym czasie przeszliśmy całą drogę i znaleźliśmy się w bocznym gmachu Akademii, przy kwaterach Drużyny Droxów.
Wykładowcy poszli do swoich pomieszczeń, a inne grupy powędrowały w kierunku swoich kwater.
Dreneryies podeszła do włazu i wstukała kod otwierający.
- Hasło to: drenn178. Zapamiętajcie, bo rzadko innym przypominam je.
Właz otworzył się, a my weszliśmy do naszego nowego domu.</span><div class="MsoNormal">
________________________________________________</div>
<div class="MsoNormal">
Na razie tyle. Jak się podoba? Chyba jest nieco dłużej. Znowu z innej perspektywy! :3</div>
<div class="MsoNormal">
Liczę na Wasze wsparcie!</div>
<div class="MsoNormal">
Dziękuję za poprzednie komentarze! :D</div>
<div class="MsoNormal">
Myślę, że nowy rozdział niedługo, a właściwa akcja rozpocznie się za jeden, dwa posty :D</div>
<div class="MsoNormal">
Dziękuję jeszcze raz i do zobaczenia!</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13555037418815749302noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-762101606348405200.post-55916974963804682352014-11-08T08:56:00.002-08:002014-11-08T08:56:59.193-08:00 Rozdział III Cisza. I nic więcej, nie licząc odgłosu moich kroków i
oddechu.<br />
<div class="MsoNormal">
Odrobina światła,
która przeświecała przez szczeliny w ścianach, dodawała otuchy. Byłem sam w
korytarzu. Przeczuwałem, że powoli zbliżam się do końca. I miałem rację, bo po
kilku sekundach stanąłem kilka centymetrów od zasuniętych wrót ze stali. </div>
<div class="MsoNormal">
Nie wiedziałem, co
mam teraz zrobić. Przejścia nie dam rady otworzyć, nie posiadam mocy o takich
kwalifikacjach. </div>
<div class="MsoNormal">
I co teraz?</div>
<div class="MsoNormal">
Odpowiedź pojawiła
się po sekundzie. Podłoga zaszumiała, rozsunęły się płyty i ze środka wychynęło
podłużne cielsko najeżone wieloma wyrostkami. </div>
<div class="MsoNormal">
Długie zwoje ciała
wypływały z dziury, a ja wiedziałem, że wesoło nie będzie. Nie z taką ilością
mięsa. Dostrzegałem coraz więcej szczegółów: okrągły otwór gębowy bez
wyróżnionych szczęk, a jedynie rura wypełniona szpikulcami, wszędobylskie
wyrostki i macki oraz śluz, który wydobywał się z otworów po bokach ciała.
Poczułem wszechogarniające obrzydzenie. Jak ja sobie z tym czymś poradzę?</div>
<div class="MsoNormal">
Kompletnie nie miałem
pomysłu, w jaki sposób sobie poradzić. Domyślałem się, że najpewniej nikt mi
nie pomoże, jeżeli czegoś nie uczynię w kierunku przeżycia. </div>
<div class="MsoNormal">
Tymczasem monstrum
rozkładało się, dosłownie. Osiedlało się w kątach, zagospodarowywało w
szczelinach. Czułki i inne obrzydlistwa przysysały się do ścian, dając stabilną
pozycję zwierzęciu. A ja stałem niczym idiota i przyglądałem się jego czynom.
Powinienem coś wymyślić!</div>
<div class="MsoNormal">
A może jednak lepiej,
żebym coś wymyślił?</div>
<div class="MsoNormal">
Postanowiłem działać
instynktownie. </div>
<div class="MsoNormal">
Kreatura zasyczała,
zwracając kilka wolnych wyrostków w moją stronę. Coś mi w głowie podpowiadało,
że nie chciała się ze mną zaprzyjaźnić. A szkoda, bo uroczo wyglądała…</div>
<div class="MsoNormal">
Sięgnąłem wyobraźnią
w głąb pamięci. Tak po prostu. W ten sposób rozpoczynam korzystanie z mocy. </div>
<div class="MsoNormal">
W moim umyśle pojawił
się obraz rzeczywistości. Dokładnie taki jak w realnym świecie. Widziałem wszystko
z niezwykłą dokładnością. Teraz tylko musiałem dosięgnąć cząstki istoty
naprzeciwko mnie. Łatwo poszło. Poczułem, kiedy mój umysł dotknął instynktu
potwora. Nic się nie stało. Stwór jedynie znieruchomiał zaciekawiony.</div>
<div class="MsoNormal">
Otworzyłem oczy.
Wiedziałem, co teraz. Czas na moją największą broń – iluzję. Wyobraziłem sobie
kilkanaście wersji swojej osoby. Monstrum zamruczało zaniepokojone. W tamtym
momencie wokół niego pojawiło się wiele nowych stworzeń, których wcześniej nie
było.</div>
<div class="MsoNormal">
Jednak potwór nie
przeraził się, po prostu znieruchomiał. A potem zapanowało piekło. </div>
<div class="MsoNormal">
Kilkanaście macek
naraz wystrzeliło w kierunku pustych, wyimaginowanych kukieł. Pod wpływem
dotknięcia rozpływały się, więc ciągle musiałem tworzyć nowe. Wciąż więcej i
więcej. W tamtej chwili dotarło do mnie, że długo tak nie wytrzymam. Kiedyś
któryś z wyrostków dotknie mnie, a nie chciałbym aby tak się stało.</div>
<div class="MsoNormal">
Wpadłem na pomysł.
Zauważyłem, że zwierzę wisi nad ziemią przyczepione swoimi niby-kończynami.
Jeślibym jej jakoś odciął to spadłoby na podłogę, a potem długo wspinałoby się
z powrotem. Miałbym czas na atak. </div>
<div class="MsoNormal">
Hm… Wprawiłem moje
kopie w ruch w kierunku zagrożenia. Miałem rację, to dobry pomysł. Grupy macek
wystrzeliwały w stronę nieistniejących intruzów, a potwór nie nadążał po ataku
przymocowywać ich. Powoli tracił siły – w końcu ile można opierać się na
mackach, których stopniowo ubywa?</div>
<div class="MsoNormal">
Widziałem jak jego
cielsko drży. Długo już nie wytrzyma. Tym razem też miałem rację!</div>
<div class="MsoNormal">
Rozległ się huk i
zwoje ciała spadły na ziemię. Wizg, który się rozległ podczas uderzania o ziemię,
niemal rozerwał mi uszy. To było straszne! Wyłączyłem moc, po czym spojrzałem
na leżącą bezwładnie kreaturę. </div>
<div class="MsoNormal">
Z otworów po bokach
tułowia wyciekał śluz, tworząc kałuże okropnie cuchnącej cieczy. Macki
zastygały. Po chwili miałem przed sobą ogromne ścierwo. Koniec testu.</div>
<div class="MsoNormal">
Wrota rozsunęły się.
Wypadłem przez nie do oświetlonego pomieszczenia, w którym już czekali na mnie
Przywódcy drużyn. Usiadłem przed nimi, gdyż ze stresu niesamowicie trzęsły mi
się kolana. Przez chwilę patrzyłem im po kolei w oczy, a oni mi. </div>
<div class="MsoNormal">
Pierwszy odezwał się
smukły chłopak:</div>
<div class="MsoNormal">
- Masz ogromny
potencjał. Dobrą logikę i świetne pomysły. Przez cały czas, kiedy walczyłeś, a
ja cię obserwowałem – wskazał na ekran, na którym widać było korytarz będący
areną mojej walki – myślałem sobie: „Musisz trafić do mnie”. Pomogę ci rozwinąć
moc jeszcze bardziej, rozpoczniesz pilną naukę! Czy chciałbyś dołączyć do mojej
drużyny, Ataku, inaczej Ergów? Byłbyś wśród swoich! </div>
<div class="MsoNormal">
- Och, przestań Harv!
Nikogo nie obchodzą twoje przemowy. Możesz gadać, ile chcesz, ale i tak nikt
cię nie posłucha. A co do ciebie – Dreneryies, bo ona teraz mówiła, wskazała na
mnie palcem. – Chodź do mnie!</div>
<div class="MsoNormal">
Byłem oszołomiony.
Ledwo rozróżniałem słowa. </div>
<div class="MsoNormal">
Stojący z boku
chłopak odezwał się:</div>
<div class="MsoNormal">
- Dren, nie możesz
tak po prostu wziąć sobie drugiego Mocnego pod rząd. Ta dziewczyna wytwarzająca
kule światła powinna ci wystarczyć!</div>
<div class="MsoNormal">
Na te słowa
zareagowałem z ożywieniem. Sheppa trafiła do Droxów! Niewiele się namyślając,
wypaliłem:</div>
<div class="MsoNormal">
- Droxowie, wybieram
Droxów!</div>
<div class="MsoNormal">
Przywódcy
jednocześnie spojrzeli na mnie. Większość mała kwaśne miny na twarzach, ale
Dreneryies uśmiechała się szeroko.</div>
<div class="MsoNormal">
- Witam w Obronie,
czyli wśród Droxów!Tam, za tamtymi drzwiami – wskazała wyjście z pomieszczenia –
czekają ludzie, którzy pomogą ci w razie jakiegokolwiek problemu! Do potem!</div>
<div class="MsoNormal">
Podniosłem się i
chwiejnie przeszedłem na druga stronę. </div>
<div class="MsoNormal">
- Lox! Lox!</div>
<div class="MsoNormal">
Sheppa wpadła w moje
objęcia niczym magnes. Wtuliła się, po czym szepnęła:</div>
<div class="MsoNormal">
- Droxowie?</div>
<div class="MsoNormal">
- Droxowie. </div>
<div class="MsoNormal">
Usiedliśmy pod ścianą
i po prostu odpoczywaliśmy. Przyjąłem wodę od pielęgniarza. Niczego więcej nie
było mi potrzeba. Wystarczyła obecność Sheppy.</div>
<div class="MsoNormal">
_________________________________________________________</div>
<div class="MsoNormal">
Wiem, jak zwykle krótko! :p</div>
<div class="MsoNormal">
Ale jak się podobało? </div>
<div class="MsoNormal">
PS: W ten weekend pojawi się jeszcze jeden rozdział :D<br /> Skomentujcie to jakoś, jeśli czytacie :D</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13555037418815749302noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-762101606348405200.post-27649094250917086722014-11-02T09:53:00.000-08:002014-11-02T09:53:15.078-08:00 Rozdział II Gdy patrzyłam na miny
innych, robiło mi się głupio. Na twarzach wokół mnie malowała się niepewność i
smutek. Zaglądając w oczy Loxa, który szedł tuż obok mnie, widziałam zagubienie
i zdezorientowanie. Do twarzy mu było…<br />
<div class="MsoNormal">
Dobra, nieważne.
Musiałam skupić się na teraźniejszości, a nie rozpływać się nad przyjacielem. </div>
<div class="MsoNormal">
Szliśmy w parach,
równo, prowadzeni przez kilku wykładowców. Nikt się nie odzywał. Ja to bym
najchętniej zaczęła wydzierać się wniebogłosy, bo nie lubię ciszy. Ale
wyszłabym na idiotkę – jak zwykle zresztą. Sheppa, ta dziwna - tak kiedyś mówili na mój widok.</div>
<div class="MsoNormal">
Porzuciłam myśli,
lepiej przenieść uwagę na to, co dzieje się dookoła mnie. Wychodziliśmy z
olbrzymiego kompleksy budynków, z których składała się Akademia. Nie mogłam się
doczekać – już od kilku tygodni nie przebywałam na świeżym powietrzu. Ciągle wdychałam
filtrowany tlen. Nie pozwalano nam wychodzić na zewnątrz. Podobno rodzime
rośliny rozpylały zarodniki, które mogłyby wypalić nam skórę. To ja już jednak
wolałam cztery ściany.</div>
<div class="MsoNormal">
Ktoś przydeptywał mi
pięty, specjalnie pewnie. Jak zawsze. Wykręciłam swoją długą szyję i nienawistnymi
oczyma chciałam spojrzeć na złośliwca. Ale nikogo nie obaczyłam. Przecież to
niemożliwe… Zaraz, zaraz… Za mną szedł… Za mną szedł… Tak! Spojrzałam na
niskiego chłopaka, który podążał tuż za Loxem.</div>
<div class="MsoNormal">
- Gdzie jest Grise? -
ruchem głowy wskazałam na pustą przestrzeń za moimi plecami. </div>
<div class="MsoNormal">
- Emm… Ten, co ze mną
szedł? Nie wiem. Przed chwilą jeszcze tu był – oczy Mocnego były rozbiegane,
zdezorientowane. Pewnie w jego umyśle szalało zdenerwowanie. Jak u wszystkich.
Czy tylko ja się nie martwiłam? Byłam nienormalna, z pewnością.</div>
<div class="MsoNormal">
- Dobra, nieważne –
zakończyłam temat.</div>
<div class="MsoNormal">
Ale nie. Muszę to
rozgryźć! </div>
<div class="MsoNormal">
Z powrotem spojrzałam
w tył, ale Grise już znalazł się na swoim miejscu z powrotem. Nie chciało mi się
już pytać o nic. Zaczynałam się już przyzwyczajać do wszelkich anomalii. Pewnie skorzystał ze swojej mocy wtapiania się w otoczenie. Najpewniej.</div>
<div class="MsoNormal">
Nikt nic nie widział,
nikt nic nie zauważył. </div>
<div class="MsoNormal">
Sterylnie białymi
korytarzami bez otworów okiennych zbliżaliśmy się do wyjścia.</div>
<div class="MsoNormal">
Nagle zatrzymaliśmy
się. Osoby przed nami cofnęły się o krok, gdyż jeden ze Strażników kazał im
odsunąć się. Następnie najbliższy wykładowca zasłonił plecami śluzę i w małą
klawiaturę wstukał kod odblokowujący. Rozległ się pisk i zgrzytanie. </div>
<div class="MsoNormal">
Lox przez cały czas
nie odezwał się ani słowem. Musiałam mu pokazać, ze jestem obok, więc chwyciłam
jego dłoń i ścisnęłam lekko. Spojrzał na mnie, a ja uśmiechnęłam się i mimiką
próbowałam przekazać, że będzie dobrze. Jego mądre oczy przykryły powieki, a
potem kąciki ust zadrżały i na jego twarzy zajaśniał nikły uśmiech. Poczułam się promieniście. Jakby nagle
zajaśniał świat.</div>
<div class="MsoNormal">
No dobra, serio rozjaśniło
się trochę, bo przeszliśmy przez śluzę i znaleźliśmy się poza Akademią. </div>
<div class="MsoNormal">
Odetchnęłam głęboko!
Świeże powietrze dobrze działa na umysł. Oczy nieco bolały od popołudniowego
słońca, ale było to miłe uczucie. Poczułam ciepłe promienie na twarzy. Do
reszty ciała ściśle przylegał biały kombinezon. A szkoda, bo kocham słońce.
Spojrzałam w błękitne niebo, przysłaniając ręką oczy. Przesuwały się po nim
jasnopomarańczowe chmury o nieregularnych kształtach. </div>
<div class="MsoNormal">
Kierowaliśmy się w
kierunku olbrzymiego gmachu, znajdującego się w oddaleniu. To tam, w jego
trzewiach, zostaniemy wybrani do drużyn przez ich przywódców. Powoli
zbliżaliśmy się do celu. I nadal panowała niezmącona niczym cisza. Poruszaliśmy
się szeroką drogą z betonu. Po bokach rosły rośliny przywiezione z Ziemi.
Zresztą, na tej wysepce, na której znajdowała się Akademia, wytępiono wszelkie
rodzime życie. Zaadaptowano ozdobne krzewy z poprzedniej planety i posadzono
je. </div>
<div class="MsoNormal">
Nigdy nie widziałam
rdzennych gatunków. Na Estrze, jedynym kontynencie, który ludzie zdołali
opanować, wszystko, co nieziemskie, zostało wytępione, rozpuszczone w kwasie
albo spalone na popiół. </div>
<div class="MsoNormal">
Nie daliśmy rady żyć
w zgodzie z tutejszą naturą. Wywołaliśmy wojnę, w której udało nam się zagarnąć
jeden z lądów i zamienić go w swój dom. Reszta świata przeciwstawiła się nam.
Obie strony poniosły straty. Teraz my, ludzie, szykujemy się do kolejnej walki
w celu przejęcia kolejnego kontynentu. Bądź co bądź, ludzie powiększają swoją
liczebność. </div>
<div class="MsoNormal">
Wykładowcy otworzyli
wejście do Areny Wyboru, a my, początkowi uczniowie Akademii Mocnych, wlaliśmy
się do środka. </div>
<div class="MsoNormal">
Nie wiem, czego się spodziewałam,
ale na pewno nie tego, co ujrzałam. Znaleźliśmy się w okrągłym pomieszczeniu z
którego odchodziły korytarze – długie i ciemne. </div>
<div class="MsoNormal">
Jeden z nauczycieli
uniósł ręce w górę. Nie wiem, po co to zrobił, i tak nikt nic nie powiedział.
Ale, zwyczajem ważnych osobistości, rozpoczął przemowę:</div>
<div class="MsoNormal">
- Jak wiecie, dzisiaj
zostaniecie wybrani do drużyny! Wywołani udadzą się wskazanym korytarzem. Prosimy
o niestosowanie mocy w obronie własnej. Nie ma przed czym się bronić! To tylko test,
sprawdzian waszych umiejętności. Nie musicie niczego obawiać się! Myślę, ze możemy
zaczynać – wykładowca skinął głową ku innemu profesorowi. Ten wyjął z teczki,
którą niósł, mały komputer. </div>
<div class="MsoNormal">
- A więc – facet odchrząknął.
– A więc: Desena Valles do korytarza z numerem, tak numer jest nad każdym
tunelem, do korytarza z numerem siedem. Grise Azden udaje się do numeru pięć –
wymienieni szukali wzrokiem swojego celu i szli do niego. – Sheppa Wavaris…
numer dziewięć.</div>
<div class="MsoNormal">
Mój czas nadszedł.
Determinacja na mojej twarzy pojawiła się nagle i niespodziewanie. Odszukałam
cyfrę i już chciałam iść, gdy Lox dotknął mojego ramienia. Odwróciłam się i
ujrzałam jego oblicze wypełnione uśmiechem i nadzieją. Wszelkie ślady po
zmartwieniu zniknęły. </div>
<div class="MsoNormal">
- Powodzenia. Zaskocz
ich, niech wybiorą cię do najlepszej drużyny i obyś ty wybrała dobrą dla
siebie.</div>
<div class="MsoNormal">
Nic nie powiedziałam.
Byłam zaskoczona. Ścisnęłam jego rękę i odeszłam pełna nadziei. </div>
<div class="MsoNormal">
Korytarz nie był
zupełnie zaciemniony. Przez ściany prześwitywało światło lampek, co wcale nie
pomagało. I tak potykałam się o krawędzie podłogi. Kompletna niedojda ze mnie.</div>
<div class="MsoNormal">
Doszłam do końca. Nic
się nie stało, piorun we mnie nie trzasnął. Tak po prostu doszłam do włazu.
Zamkniętego. </div>
<div class="MsoNormal">
Aha… Czyli co? Mam go
otworzyć? </div>
<div class="MsoNormal">
I nagle światła
zgasły. Otwór, którym weszłam, zamknął się. O nie… Przestało być ekscytująco.</div>
<div class="MsoNormal">
Ale od czego mam
świakule? Od światła! No przecież! </div>
<div class="MsoNormal">
Utworzyłam małe
źródełko błękitnego światełka. Równocześnie w podłodze otworzyła się klapa i
raptownie wypadła z niej mieszanina kończyn i innych części ciała. Następnie,
okazało się, że to żyje, zwierzę rozprostowało nogi i uniosło głowę. Zobaczyłam
podłużny łeb i dwie pary oczek. </div>
<div class="MsoNormal">
Następnie na tułowiu
kreatury uniosła się warstwa piór o ciemnozielonej barwie. Monstrum zaklekotało
pomarańczowymi szczękami i w następnej chwili szybowało ku mnie z ogromną
prędkością za pomocą kończyn połączonych błoną. </div>
<div class="MsoNormal">
A ja, sprytna ja,
wytworzyłam wokół potwora kulę światła, w której zamknęłam go. Następnie
zmniejszałam jej rozmiar i zwiększałam gęstość. To powinno zadziałać. </div>
<div class="MsoNormal">
I rzeczywiście, kiedy
zlikwidowałam własnoręczna pułapkę, ze środka wylała się krwawa miazga. </div>
<div class="MsoNormal">
W tym samym
momencie wejście włazu rozwarło swe
wrota, a za nimi czekali na mnie przywódcy drużyn. Szeptali między sobą, a
kiedy zobaczyli mnie, zamilkli.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: #F3FFEE; color: #222222;">Dreneryies</span> rozwarła ramiona:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: #F3FFEE; color: #222222;"> - Chodź do mnie, wiele przeszłaś!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: #F3FFEE; color: #222222;"> - Nie możesz jej zabrać! Nie od razu. Inni też
chcą jej przedstawić siebie i…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: #F3FFEE; color: #222222;"> Ale ja nie słuchałam. Wpadłam w ramiona
czarnowłosej Mocnej i przytuliłam się. Byłam taka szczęśliwa! Trafiłam do
ukochanej drużyny. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: #F3FFEE; color: #222222;"> Dreneryies wypuściła mnie z objęć i kazała
wyjść drzwiami, które miałam za plecami. Tak bardzo się cieszyłam. Tak łatwo
poszło!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: #F3FFEE; color: #222222;"> Ale Lox…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: #F3FFEE; color: #222222;"> Moje szczęście uleciało niczym zapach z fiolki
po perfumach, takich jak mojej mamy. Co z nim?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: #F3FFEE; color: #222222;"> Zagryzłam wargę i przeszłam do pomieszczenia,
gdzie opatrywano tych, którzy ucierpieli podczas testu. Loxa tam nie było. Na
pewno da sobie radę, na pewno…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: #F3FFEE; color: #222222;"> Ktoś do mnie podbiegł i dał mi wodę oraz
zapytał się, czy nic nie trzeba.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: #F3FFEE; color: #222222;"> Odmówiłam. Usiadłam pod ścianą i czekałam. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: #F3FFEE; color: #222222;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: #F3FFEE; color: #222222;"> ________________________________________________________</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: #F3FFEE; color: #222222;"> Z innej perspektywy. Co jest nie tak, co jest źle? Czytacie, to wyraźcie swoją opinię!</span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13555037418815749302noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-762101606348405200.post-63875377757512075322014-10-24T13:39:00.000-07:002014-10-30T12:14:06.409-07:00 Rozdział I - Ej ty! Tak, ty. Wymień przynajmniej trzy rzeki płynące
przez Omayę.<br />
<div class="MsoNormal">
Wysoki mężczyzna
ubrany w biały kombinezon, który był moim nauczycielem od geografii, patrzył na
mnie przenikliwie. Najpewniej zauważył, że rzeki były akurat najniżej w mojej
hierarchii spraw do zapamiętania.</div>
<div class="MsoNormal">
- A są w ogóle w niej
jakieś? – zapytałem. Klasa zachichotała. Domyśliłem się, że mi na pewno nie
będzie wesoło. </div>
<div class="MsoNormal">
- Tak jak myślałem.
Nie słuchałeś mnie – facet spokojnie postukał palcami w cieniutki, szklany
blat, który był również komputerem. – Miałem nadzieję, że pamiętasz te
wiadomości z poprzedniej szkoły.</div>
<div class="MsoNormal">
Nie musiałem nic
mówić. Zamiast mnie odezwała się jakaś dziewczyna z miejsca na końcu
pomieszczenia: </div>
<div class="MsoNormal">
- Po co nam to?
Przecież inne kontynenty są tak niezdatne do życia, że nawet nie ma co o nich
myśleć. </div>
<div class="MsoNormal">
Nauczyciel pochylił
głowę w zamyśleniu, po czym rzekł:</div>
<div class="MsoNormal">
- Tak, są zatrute. A
wiecie czym? Zapewne wiecie. Zwierzętami, które były na tej planecie pierwsze.
Kiedy przybyliśmy na tą planetę, Vatrixin, rozpoczęliśmy budowanie miast. Na
każdym lądzie miała być jedna metropolia. Ale nie udało się. Nasze społeczności
zostały zniszczone, rozerwane na strzępy. Pożarte. Jedynie nam, naszemu
zbiorowisku, udało się wybić wszystkie kreatury, a to dlatego, że wśród ludzi
objawiły się moce zdolne zabijać, unicestwiać i ratować. Nazwaliśmy ich
Mocnymi. Posiadali umiejętności, które na Ziemi nie istniały i które pojawiły
się dopiero tu, pod wpływem nieznanych czynników. Wy też je macie, dlatego tu
jesteście. Uczycie się tu po to, żeby w przyszłości pomóc w Oczyszczaniu
planety. Żeby następne pokolenia mogły żyć w spokoju. Ale odszedłem od tematu.
Uczymy was ukształtowania terenu, gdyż będziecie się udawali na misje i będzie
wam to potrzebne. Wcześniej was do tego nie przygotowywali, gdyż nikt nie mógł
przewidzieć, ze traficie tu – do szkoły kształcącej przyszłych bohaterów! – Mężczyznę
nieco poniosło. Przesunął ręką po włosach i na jego twarzy z powrotem pojawiła
się maska spokoju i opanowania.</div>
<div class="MsoNormal">
Wszyscy milczeli.
Przetrawialiśmy jego słowa. Cóż, przedstawił sprawę jasno. Mieliśmy zostać
wyszkoleni na bohaterów. Hm, czytaj: zabójców. Mieliśmy rozpaprać te monstra na
papkę po to, aby innym żyło się lepiej. Cóż… Interesująco!</div>
<div class="MsoNormal">
Nasze zegarki
zabrzęczały – przerwa w lekcjach. Każdy z nas je nosił. Wydawały dźwięk, kiedy
nadchodził czas na kolację, obiad albo inne wydarzenie codzienne. Kiedy było to
coś bardzo ważnego to na jego malutkim ekraniku pojawiały się wiadomości
tekstowe. Teraz tylko wibrowały lekko. </div>
<div class="MsoNormal">
Odpiąłem się od
przypiętej do sufitu pufy o twardym oparciu i wyszedłem z pozostałymi na
korytarz.</div>
<div class="MsoNormal">
Od razu zostałem
otoczony przez gromadę roześmianych znajomych.</div>
<div class="MsoNormal">
- Haha, bosko! Twój
wyraz twarzy, gdy pan Grimp zapytał o rzeki. Myślałam, ze będę się śmiała przez
resztę lekcji – Sheppa, ta, która pytała się po co nam znajomość geografii
planety, miała łzy w oczach i trzymała się za brzuch.</div>
<div class="MsoNormal">
- Pięknie, Lox! –
któryś z chłopaków poklepał mnie po plecach w przyjacielskim geście.</div>
<div class="MsoNormal">
Śmiałem się razem z
nimi. Rzadko mieliśmy chwile radości, a jeżeli się zdarzały to trzeba było
wyśmiać się do dna. Radość jest ulotna – niczym ludzkie życie. Niby trwała, a
tak krucha. </div>
<div class="MsoNormal">
Nim się spostrzegłem,
już trzeba było wracać do klasy na kolejne lekcje. Przesiedziałem je w
milczeniu od czasu do czasu pytany przez nauczycieli. </div>
<div class="MsoNormal">
Zegarki ostatni raz
zabrzęczały i wyszliśmy na korytarz równocześnie z innymi klasami. Ruszyliśmy
długim korytarzem bez okien ku stołówce. </div>
<div class="MsoNormal">
Po odebraniu od
automatu dużej butli wypełnionej jedzeniem ze słomką podszedłem do stolika,
gdzie siedziała moja klasa. Usiadłem jak zwykle w kącie. Tuż obok mnie, jak
zwykle zresztą, znalazła się Sheppa. Mogliśmy
spokojnie pogadać, gdy inni wygłupiali się przy stole. </div>
<div class="MsoNormal">
- Dzisiaj na obiad
jest… - zaczęła.</div>
<div class="MsoNormal">
- Czytałem jadłospis.
Napisane jest, że tą mieszankę warzywną wyprodukowano z wołowiny, pszenicy,
wody, jakichś przypraw i witamin. Mmm. Szkoda tylko, że nie ma smaku –
dokończyłem.</div>
<div class="MsoNormal">
- Racja, zaczynam
tęsknić za domem. Przynajmniej można było przeżuwać jedzenie… - poruszyła drażliwy
temat. Mieliśmy nie tykać tego wątku, gdyż nie wiedzieliśmy, czy kiedykolwiek
jeszcze ujrzymy rodzinę. </div>
<div class="MsoNormal">
Chyba zrozumiała swój
błąd, bo rozpoczęła nowy temat:</div>
<div class="MsoNormal">
- Dzisiaj zostaniemy
wybrani do drużyn. Cieszysz się?</div>
<div class="MsoNormal">
Uśmiechnąłem się
pokrzepiająco:</div>
<div class="MsoNormal">
- No jasne, że się
cieszę – skłamałem. Tak naprawdę nieco przerażało mnie to. Zbierzemy się w Sali
wyboru, pokażemy swoje umiejętności, którymi obdarzyła nas ewolucja i
zostaniemy wybrani przez starszych uczniów do ich drużyn. Będziemy
tam współpracować z innymi jej członkami i walczyć z pozostałymi grupami na
specjalnych arenach. Kto wygrywa zyskuje przywileje i inne podobne rzeczy. Miło,
nie powiem. </div>
<div class="MsoNormal">
- Poza tym, dzisiaj
poznamy domeny, w których jesteśmy. Nie mogę się doczekać, aż się dowiem do
której pasuję. Domyślam się, że w Obronie, ale równie dobrze mogę atakować.
Wiesz, potrafię wytwarzać „bańki”, którymi mogę poruszać, przenosić je,
spłaszczać i tak dalej. Czyli oprócz osłaniania ludzi mogę również zgniatać
innych w tych kulach. Ostatni nawet wymyśliłam nazwę dla kuleczek: świakule. To
dlatego, że gdy wytwarzam je, w mojej głowie jakby świeci się światełko.
Połączenie słów „światło” i „kula”. Genialne, prawda? – poprawiła lewą ręką kok
na czubku głowy, druga trzymając butlę z jedzeniem.</div>
<div class="MsoNormal">
- Bardzo… oryginalna
nazwa – ledwo powstrzymywałem pobłażliwość w moim głosie. Musiała wymyślić
akurat coś takiego? Przecież jest tyle innych, bardziej ciekawych nazw. </div>
<div class="MsoNormal">
- A ty, jak myślisz,
w jakiej domenie będziesz? Pamiętaj, ze masz do wyboru: Atak, Obronę,
Uzdrawianie, Niszczenie, Iluzjonowanie i Ruchliwość, a, no i jeszcze Komunikowanie – na chwilę zawiesiła głos.
Nie odpowiedziałem, bo wiedziałem, że za chwilę znowu zacznie paplać, rozpoczynając nowy temat. – Moim zdaniem
nazwy oficjalne drużyn są beznadziejne. Wolę te, którymi ci, co mają domeny się określają. Z Drużyny Mądrości mówią na siebie Droxy. Zresztą, nieważne w jakiej będziesz domenie - liczą się twoje umiejętności. A powracając do domen... Nazwa sama w sobie genialna, a wiesz dlaczego? Bo
tak nazywała się ich pierwsza przedstawicielka, która się urodziła! Prawda, że…</div>
<div class="MsoNormal">
I dalej już nie
słuchałem. Zresztą to nie było nic ważnego. Same paplanie o niczym.Zressztą, przestałem ja rozumieć.</div>
<div class="MsoNormal">
Rozejrzałem się po
podłużnym pomieszczeniu. Spoglądałem na twarze jedzących. Niektórzy rozmawiali,
bo już skończyli, a inni dalej ssali z butli. </div>
<div class="MsoNormal">
Ocknąłem się z
zamyślenia. Zorientowałem się, że miałem otwartą buzię – no super. Natychmiast
zwarłem wargi w cienka linię. Chyba nikt tego nie dostrzegł. Taki brak kultury…
jednak ktoś na mnie patrzył w tym czasie. Spojrzałem w kierunku ciekawskich
oczu.</div>
<div class="MsoNormal">
Czarnowłosa Mocna
lekko uśmiechnęła się i z powrotem wróciła do jedzenia.</div>
<div class="MsoNormal">
- Chce cię ocenić.
Obserwuje twoje zachowanie i na jego podstawie ocenia twoja moc. Może być też
tak, że jej zdolność obejmuje wyczuwanie mocnych zdolności – rzekła Sheppa,
która znienacka zbliżyła usta do mojego ucha i zaczęła szeptać.</div>
<div class="MsoNormal">
Ostrożność przede
wszystkim. Jeden z nastolatków miał podobno niesamowicie czuły słuch, więc
mogliśmy choć trochę zapobiec usłyszeniu nas. O ile to coś dało. Najwyraźniej
dziewczyna też zorientowała się, że ciche gadanie było bezsensowne. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ma na imię
Dreneryies – wskazała palcem na moją przeszłą obserwatorkę. – Jest dowódczynią
Drużyny Droxów. Chciałabym trafić do niej. Podobno jest miła, stanowcza, ale
też opiekuńcza. Wiesz… marzenie – te słowa powiedziała już głośno i wyraźnie. –
Ale pomarzyć można.</div>
<div class="MsoNormal">
- Można.</div>
<div class="MsoNormal">
Sheppa rozejrzała się
nerwowo po pomieszczeniu i nagle rzekła:</div>
<div class="MsoNormal">
- Pamiętaj, słyszałam
gdzieś to, traf do którejś z Drużyn. Zwróć ich uwagę na siebie, bo inaczej jest
źle. Podobno, ale wszędzie można dopatrzeć się ziarnka prawdy!</div>
<div class="MsoNormal">
- Podobno jest to
prawda – rzekła Dreneryies zza naszych pleców. – Smacznego! </div>
<div class="MsoNormal">
Dziewczyna wróciła do
swojego stołu niezauważenie. Nie spojrzała na nas już więcej.</div>
<div class="MsoNormal">
Ale nasza dwójka do Sali
wyboru szła z niepokojem. Chyba zbytnio rzuciliśmy w oczy. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
______________________________________________________</div>
<div class="MsoNormal">
Dobra, to początek. Co o tym sądzicie? :p</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/13555037418815749302noreply@blogger.com11