Nie wiedziałem, w jaki sposób pojawiłem się w
tym miejscu, nie miałem pojęcia, w jakim
położeniu znajdowałem się. Chciałem spokojnie usiąść i roztrząsnąć tę sprawę,
ale coś mi podpowiadało, że rozglądnięcie się nie zaszkodzi. Spojrzałem w obie
strony, po czym wybrałem lewą. Z daleka dochodził mnie dziwny szum, którego nie
potrafiłem zidentyfikować, dlatego postanowiłem poznać jego źródło.
Ruszyłem szybkim krokiem przed siebie… Chwila…
Spojrzałem w dół, ale nie spostrzegłem jednej rzeczy – nie było widać mojego
ciała! Ręce, klatka piersiowa, nogi – pustka. Nie pamiętam, który raz jestem
tutaj, sam nie wiem gdzie, ale pierwszy raz dostrzegłem brak cielesnego
wyglądu! W śnie tak jakbym czuł poruszanie kończynami, ale płynąłem w
powietrzu, poruszając się siłą woli. Przez chwilę miałem w głowie śmieszną
myśl, że widać jedynie moje oczy, aż uśmiechnąłem się.
Kierowałem się ku źródłu szumu. Byłem coraz bliżej. Już od początku snu
próbowałem dotrzeć do tej tajemniczej anomalii, ale kiedy byłem blisko,
zatrzymywałem się. Tak stało się również tym razem. Nie mogłem się poruszać.
Dlatego czekałem na obudzenie się.
W czasie, kiedy nie poruszałem się,
rozmyślałem. Już dawno odkryłem, że nie muszę oddychać ani wykonywać żadnych
innych czynności życiowych. Najpewniej przebywam w tym miejscu jako umysł,
rzecz niematerialna. Usiłowałem dojść do
tego, w jaki sposób to wszystko się dzieje. Normalnie, logicznie myślę, czyli
to nie jest sen. Czyżby któryś z Mocnych posiadał wystarczającą moc, żeby robić
coś takiego jak przenoszenie umysłów innych…?
Sen minął. Otworzyłem oczy i podparłem się
rękoma na materacu. Rozejrzałem się dookoła, zauważając, że śnienie przerwał mi
dyskretny ruch w pokoju. Między rzędami łóżek poruszały się sylwetki chłopaków.
Większość z nich była już ubrana i przygotowana do wypadu na dach… A właśnie,
idziemy dzisiaj na dach!
W następnej sekundzie
już przebierałem się w kombinezon wyjściowy, po czym przyszykowany stałem na
środku pokoju razem z innymi. Jeszcze nie ruszaliśmy, ponieważ Grav, który
posiadał moc teleportacji grupowej, zakładał kombinezon.
- Chłopie, chodź już,
bo coraz mniej czasu! Przecież musisz jeszcze przenieść dziewczyny! - głośno i
ze zdenerwowaniem szepnął jeden z Mocnych. Zachowywaliśmy ciszę, kamery nie
działały, ale to nie znaczyło, ze możemy
robić, co nam się żywnie podoba. Zawsze jakiś ochroniarz mógł wpaść
zaniepokojony hałasem. Dawniej zastanawiałem się, dlaczego nie ma obchodów, ale
Mye powiedziała mi, że zaprzestali tego po pewnym incydencie, w którym
ochroniarz wystraszył dziewczynę podczas sprawdzania pokoju, a ta spaliła go na
popiół. Podobno zamiatali go, bo nie było czego zbierać.
Chłopak dołączył do
nas, po czym znalazł się w środku.
- Trzymać się za
ręce, zaczynamy – szepnął do nas burkliwie, a my usłuchaliśmy rozkazu.
W jednej chwili
byliśmy w pokoju, a w następnej rozbłysło niebieskie światło i owionął nas powiew świeżego powietrza.
Jesteśmy na dachu. Niemal od razu puściliśmy się i rozeszliśmy. Nie mogliśmy
nacieszyć się naturą wokół nas. Platków jeszcze na niebie nie było, ale to nie
szkodziło – warto popatrzeć na nocne niebo. Zresztą, za chwilę przybędą
dziewczyny, a wtedy będziemy zbyt zajęci, aby oglądać świecące stworzonka.
Podszedłem na skraj
dachu i usiadłem w tym samym miejscu, w którym pierwszy raz rozmawiałem z
Sheppą na dachu. Czekałem na nią.
Grav przeniósł się do
pokoju dziewczyn, a po chwili wrócił razem z trzymającymi się go Mocnymi. Po ich
przybyciu zrobiło się weselej i nieco głośniej. Zauważyłem Sheppę, która
przepchnęła się przez towarzyszki i ruszyła w moim kierunku. Usiadła naprzeciwko mnie i chwilę patrzyła. Nie
odzywaliśmy się, ale patrzyliśmy razem w niebo. W końcu zapytałem się jej:
- Mam jedna
wątpliwość… - poczekałem, aż kiwnie głową, dając znać, że spokojnie mogę pytać.
– Kiedy przeniosłaś mnie pierwszy raz na dach, jakim cudem wiedziałaś gdzie
jestem?
Spojrzała na mnie i
uśmiechnęła z pobłażaniem:
- Nie mówiłam ci już?
– pokręciłem głową. – Mye wyczuwa emocje i określiła za ich pomocą twoje
położenie. Wiesz zresztą, że pokoje dziewczyn i chłopaków są identyczne pod
względem kształtu, więc łatwo umiejscowiłam ciebie, po czym zamknęłam w kuli i
puff! Przybyłeś na dach.
Przeczesała włosy i
starała się zrobić mądra minę. Nieco jej nie wyszło, ale ja nie roześmiałem
się, bo miałem jeszcze jedno pytanie:
- Więc zamknęłaś mnie
w kuli, ale ja leżałem w łóżku, dlaczego nie ma go razem ze mną?
- Czy wspominałam
już, że przenoszę pojedyncze rzeczy w kuli, a nie całą przestrzeń i jej
elementy w jednym? Nie? To teraz wspomniałam – roześmiała się dźwięcznie i
wstała.
Byłem nieco
zdezorientowany.
- Myślę, ze wszystko
ci wyjaśniłam, a jeśli nie, to trudno. Przeżyjesz – zachichotała. – Chodźmy do
reszty!
Pociągnęła mnie w
górę i ruszyliśmy do Droxów. Wparowaliśmy w tłum, wpadając na Owye’a i Yavis,
który rozmawiali z kilkoma Mocnymi o niewidzialności. Minęliśmy małe
zbiorowisko i dobrnęliśmy do Dreneryies.
– Witamy, kierowniczko! – rzekłem ze śmiechem.
Przywódczyni oderwała
wzrok od cieniutkiego, przenośnego komputera i roześmiała się:
- Witam Was, moi
drodzy podwładni! Ciebie Lox szczególnie, jesteś w końcu nowicjuszem. Czy wiesz, po co tu jesteśmy?
Spojrzała mi uważnie
w oczy, a ja speszony odwróciłem wzrok. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć.
Poprzednim razem, kiedy byłem na dachu,
Sheppa wyjaśniała mi jedynie sytuację, ale nie jej przeznaczenie. Nie
znałem celu tych spotkań na dachu. Wcześniej myślałem, że tylko dlatego, iż
każdy chce pooddychać świeżym powietrzem, ale chyba nie trafiłem.
- Nie wiesz nic, tak
myślałam. Miałam nadzieję, że Sheppa opowie o wszystkim, ale jednak nie
starczyło na to czasu. No cóż, ja ci również nie wyjaśnię. Nie mam na to czasu, niedługo Starcie i
opracowuję strategię, ale za chwilę będziesz miał okazję poznać cel naszych
spotkań w tym miejscu.
Już nie miałem słów
na określenie tego, co czułem. Powinienem bać się, czy cieszyć? Czy to będzie
groźne, a może radosne? Postanowiłem zdać się na los i poczekać na rozwój
wydarzeń.
Droxowie rozeszli
się, rozmawiając i śmiejąc się. Po raz pierwszy dokładniej przyjrzałem się
dachowi. Była to płaska przestrzeń, wybetonowana, z ujściami otworów
wentylacyjnych. Gdzieniegdzie zostały rozrzucone malutkie budyneczki: skrzynki
pełne kabli i inne urządzenia przykryte pudełkami z plastiku. Razem z Sheppą
kierowaliśmy się za resztą Drużyny, która szła do rzędu pudełek z tworzywa
sztucznego, oddzielającego wąski pasek
płaskiego dachu od reszty powierzchni. Przeszliśmy przez przeszkody i tam, w okręgu, usiedliśmy. Nie miałem zielonego
pojęcia, po co to zebranie, ale siedziałem cicho. Dreneryies dołączyła do nas
po krótkiej chwili, nadal stukając w ekran urządzenia.
- Przecież ten
komputer ma namierzacz! Mogą ją znaleźć, a razem z nią nas – szepnąłem nerwowo
do ucha dziewczyny obok mnie.
- Anomalia,
zapomniałeś? – odpowiedziała Sheppa. – Naprawdę, ostatnio jesteś nieco
rozkojarzony. A teraz już o nic nie pytaj, za chwilę zaczną opowiadać.
Tysiące pytań cisnęły
się na moje usta, ale zachowałem milczenie. Zacisnąłem usta w wąską linię i
rozglądnąłem się. Dren usiadła pomiędzy Yavis a Mye i ręką pokazała, że mamy
być cicho.
- Dobrze wiecie, po
co tu jesteśmy! Mamy trochę czasu, żeby o wszystkim porozmawiać, nawet nieco
więcej niż zwykle, gdyż przybyliśmy wcześniej. Jak wiecie, Lox niedawno do
dołączył do naszej „koczowniczej” społeczności. Chciałabym mu publicznie
wyjaśnić kilka rzeczy. Jeszcze kilka minut temu myślałam, że dowie się wszystkiego
w trakcie, ale mogłoby pojawić się za dużo rzeczy naraz i pewne kwestie byłyby
dla niego niezrozumiałe i skomplikowane.
Wszystkie głowy
zwróciły się w moją stronę w tym samym momencie. Rozległy się szepty.
Dreneryies odłożyła komputer. Pokiwała głową w zamysleniu.
- Moi drodzy,
niegrzecznie tak rozmawiać o kimś bez jego wiedzy w jego obecności! –
znieruchomiała na chwilę. – No dobra, to głupio zabrzmiało. Ważne, żebyście nie
przerywali mi, dobra? A więc kontynuujmy. Mój drogi Loksie, a więc krótko
mówiąc, niektórzy z nas mają sny. Wyda się to dziwne, ale wszyscy z tych
wybranych, mają identyczny sen, ale znajdują się w innych miejscach. Nie to, ze
jesteśmy nienormalni, ale jest to niecodzienne. Jeśli uważasz nas za szaleńców
i chcesz nas wyjawić, to znikaj stąd, a jeśli…
- Zostaję –
odpowiedziałem zdecydowanie, przyjmując na siebie grad spojrzeń. Przez chwilę
panowała głucha cisza, przerywana jedynie odgłosami fal uderzającymi w brzeg
niedaleko od Akademii, a potem rozległy się gromkie brawa i gratulacje. Sheppa
spojrzała na mnie z dumą, chyba chciała mnie przytulić, ale już nie starczyło
na to czasu. Nagle ucichliśmy, a Dreneryies znowu zabrała głos:
- Chyba możemy już
przejść do sedna. Z tego, co wiem, żadnych postępów w Śnie nie było ostatnio? A
zresztą, myślę, że może Śniący nam o wszystkim opowiedzą – Przywódczyni sięgnęła
po butelkę wody, po czym wskazała na Esmenę.
- Dzisiejszego snu
prawie nie pamiętam. W mojej głowie pozostał jedynie obraz przemieszczających się
w pośpiechu ludzi. Nie wiedziałam skąd są, ale jedno było pewne – nie pochodzili
z Vatrixinu. Mieli bardziej krępą budowę ciała i jaśniejszą karnację. Domyślam się, że byli Ziemianami. Po raz
pierwszy zauważyłam naszych przodków. Przechodzili przeze mnie, nie widzieli
mnie, ale ja mogłam przyjrzeć się im.
Podczas… ucieczki, tak, to na pewno była ucieczka, żadne z nich nie wykazało
się mocą, z czego wnioskuję, że nie było wśród nich Mocnych. Chodzi mi o to, że
zapewne jeszcze w ogóle nie istnieli! I to było dziwne uczucie. Patrzyłam, jak
kierują się w stronę ogromnego włazu, ale nie dowiedziałam się, dokąd on
prowadził, ponieważ nagle nastąpiło Zatrzymanie i nie mogłam już nic zrobić. Potem obudziłam
się i to chyba tyle na dzisiejszą noc – dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało,
po czym przytuliła do Freesha.
Przez kilka sekund
wszyscy przetrawialiśmy jej słowa, a następnie klaskaliśmy gromko. Dała tyle
ciekawych informacji, wypowiadając tylko kilka słów. Nachyliłem się w stronę
Sheppy:
- Czym jest tak
właściwie Sen?
Spojrzała na mnie w
ciemności rozjarzonej światłem księżyców i monitorów kilku przenośnych
komputerów. Odgarnęła włosy z uszy i zaczęła szybko szeptać:
- Już dawno
domyśliliśmy się, że jest to w pewnym rodzaju teleportacja. Kilka osób codziennie
śni ten sam Sen, w którym czynią postępy. Nie wiemy, w jaki sposób Mocni mogą
zostać wybrani do śnienia. – nie znamy czynników wpływających na wybór
człowieka. Jest to w pewien sposób dar, więc nazywamy ich często Obdarowanymi albo
Śniącymi. Sen opowiada najpewniej historię podróży ludzi na Vatrixin, ale w
pełni tego nie wiemy. Musimy to odkryć, a
Śniący są naszą nadzieją na odkrycie prawdy. Już dawno spostrzegliśmy,
ze wykładowcy kłamią, że jesteśmy tutaj
zwierzętami trzymanymi w klatce, ale nie potrafimy otworzyć zamka klatki pomimo
naszych zdolności. Jesteśmy zbyt słabi bez prawdy, którą chcemy odnaleźć. Tylko
ona może nam pomóc w wygranej o własną wolność. To, czy odkryjemy tajemnicę, bo
na pewno taka jest, zależy od naszego postępowania. Nie możemy się poddać,
jeśli jest tyle czynników pomagających nam! Tutaj szkolimy się, ale po co?
Wmawiają nam, że jesteśmy potrzebni do Oczyszczania reszty kontynentów z
rdzennych stworzeń, ale to nieprawda. Po tym, jak skończysz szkolenie, wszystko
kończy się. Słuch o tobie ginie i przestajesz istnieć. Podobno zostajesz
bohaterem, ale znikasz. Nikt nie wie, co się z tobą dzieje po skończeniu
Akademii. Jedziesz na front, walczyć, ale z czym? Ze zwierzętami?! To śmieszne –
gdyby chcieli, mogliby rozwalić wszystkie jedną bronią. Najpewniej giniemy.
Zabici przez tych, którzy nas szkolą.
- Już dosyć –
odezwała się Dreneryies. – Ale bardzo ładnie to ujęłaś! Naprawdę, jestem z
ciebie dumna, ze tak szybko przyswoiłaś sobie wszystko, a teraz przekazałaś
najważniejsze kwestie swojemu koledze, ale jeszcze zostało kilka osób, które chcą
nam opowiedzieć swój dzisiejszy postęp w Śnie. Tak więc, zaczynaj Nedenie!
Wymieniony przymknął
oczy, żeby wszystko lepiej przypomnieć.
- Dzisiaj nic
specjalnego. Ktoś zostawił otworzone drzwi do jednego z pomieszczeń, więc
udałem się tam. W środku stało mnóstwo ludzi ubranych w białe kombinezony i
dyskutujących z wysokim mężczyzną stojącym przy ogromnych ekranach. Słyszałem
ich podniesione głosy, niektórzy krzyczeli na osobnika przy urządzeniach. Ten
starał się uspokoić ich, ale nie dawał już rady. Kilku wyszło z pomieszczenia,
reszta została, nadal kłócąc się. Nie mogłem ich zrozumieć, porozumiewali się
za pomocą innego języka, ale bardzo podobnego. Czasami wychwytywałem pojedyncze
słowa, takie jak „uległosć” lub „ostrożność”, ale nic nadzwyczajnego. Z ich min
wywnioskowałem, że byli przerażeni i zmęczeni. Mieli chyba zamiar jeszcze
dyskutować, ale coś wstrząsnęło gwałtownie ścianami rozbiegli się w panice. Potem już nie mogłem
poruszać się i zostałem obudzony. Myślę, że ludzie mieli konfrontację, ale z
kim, tego nie wiem. Może jacyś inni ludzie chcieli z nimi walczyć? – chłopak skończył
niepewnie, wzruszając ramionami.
Robiło się coraz
bardziej ciekawie. Oprócz dzisiejszego Snu, Śniacy mówili jeszcze o innych, ale
poprzednie nie były zbyt interesujące: po prostu poruszali się po kompleksie
korytarzy i pomieszczeń, szukając czegokolwiek interesującego.
Mye również była
Śniącą, ale nie opowiedziała swojego dzisiejszego Snu, ponieważ nic nie
wydarzyło się. Po prostu błądziła bez celu. Byliśmy zawiedzeni, mieliśmy
nadzieję na kolejne wieści. Powiedziała, że szła za szumem. Natychmiast
wypaliłem:
- Też starasz się
pójść do tego dźwięku?
Nie zdawałem sobie
sprawy, że przyniesie to tyle wrzawy. Dreneryies wypuściła z rąk komputer,
Sheppa podskoczyła, a wszyscy inni spojrzeli na mnie z otwartymi ustami:
- Czyli… ty masz Sen?
– zapytała Dren podekscytowana. Zapanował szmer, który przeszedł falą przez
nasze małe zgromadzenie. Przywódczyni schowała swoje nieodłączne urządzenie i
spojrzała na mnie. – Opowiedz nam o swoim Śnie.
Czułem, ze za chwilę
zapadnę się pod ziemię, Sheppa chwyciła mnie za rękę, dzięki czemu poczułem się
lepiej.
- No… tak. To znaczy,
jak na razie pojawiam się w białym korytarzu i idę do dźwięku, ale nigdy do
niego nie docieram. Kieruję się pustymi korytarzami do mojego celu, ale zawsze
budzę się przed dotarciem. W kolejnym Śnie pojawiam się w zupełnie innym
korytarzu i tracę orientację. Nie wiem, czy to przydatne…
- Każdy zaczynał od
tego, ale jeszcze trochę i ty również zostaniesz naszym informatorem –
zapewniła mnie Przywódczyni. Poczułem się doceniony. Ktoś będzie mnie potrzebował,
pomyślałem sobie. Mogę przysłużyć się dobrej sprawie.
Już chciałem podziękować,
ale nie wiedziałem za co tak właściwie. Musiałem chyba coś powiedzieć, ale
kiedy otwierałem usta, ktoś krzyknął o nadlatujących platkach i wszyscy o mnie
zapomnieli. To było zabawne, uśmiechnąłem się promiennie. Przybywamy na dach,
wkładamy w to tyle trudu, tylko po to, żeby popatrzć na świecące zwierzątka.
Oczywiście w międzyczasie rozmawialiśmy i żartowaliśmy.
Yavis podeszła do nas
razem ze swoim bratem, żeby porozmawiać. Odnosiła się do mnie przyjaźnie, nawet
bardziej niż zwykle, co mnie trochę zdziwiło. Zauważyłem też wzrok Sheppy, była
chyba nieco zła na mnie, ale dlaczego? Zrobiłem coś nie tak?
Platki przelatywały
nad naszymi głowami, oświecając nasze głowy. To wszystko było takie piękne –
księżyce, chmury i morze. Nie chciało mi się wierzyć, że na takiej pięknej
planecie żyją okropne stworzenia. Jak na razie zwierzątka nie są groźne. Czyżby to
był wyjątek? Na pewno nie, w każdym razie nie może tak być, ponieważ dawno już
by wyginęły… Silniejsi wygrywają przecież, w naturze tym bardziej.
Zostałem szturchnięty
przez Sheppę, nie zareagowałem wcześniej, kiedy coś do mnie mówiła. Okazało
się, że po prostu już wracamy. Cieszyłem się, bo poczułem wszechogarniające
zmęczenie. Nie mogłem się doczekać, kiedy znajdę się z powrotem w swoim łóżku.
Grav przeniósł mnie razem z resztą moich lokatorów
po dziewczynach, które miały pierwszeństwo. Niemal od razu ruszyłem do łóżka,
zmieniając od razu kombinezon do chodzenia na ten do spania. Kilka sekund
później chrapałem smacznie, śpiąc spokojnie.
______________________________________________________
A ja dzisiaj podobało sie? Starałem się dużo napisać! Ufff....
Coś się podobało, a coś nie? Liczę na komentarze, bo to naprawdę wspiera!
Hah, i tak skomentują to pewnie 2-3 osoby. Jak zwykle...
No okay!
Liczę na krytykę, pochwałę, ogólnie na opinię! <3
Ktoś coś?
Mam wattpada: http://www.wattpad.com/user/Grenaulity <--- może ktoś poczyta czy coś? :D
JUUUUPIIIIIIIII!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Kolejny rozdział! <3 Tak się cieszę. ^^
OdpowiedzUsuńJakoś ten rozdział nie jest jednym z lepszych, chociaż zły również nie jest. (nie chciałam Cię urazić!)
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. <3 ;)
A, i jeszcze jedna sprawa... JA CI DAM BEZTALENCIE!!!!!! NIE JESTEŚ BEZTALENCIEM!!!!!! ZAPAMIĘTAJ TO SOBIE!!!!!!!
Już skończyłam. ^^ I dziękuję Ci ogromnie, że do mnie wpadłeś. ;) <3
Możesz mi powiedzieć, co Ci się nie podobało? Pomogłoby mi to c:
UsuńNie uraziłaś mnie, jedynie mi pomagasz <3 !
Następny rozdział za tydzień ;) *z perspektywy Sheppy chyba*
Nie dziękuj za wpadnięcie, bo to nie był jeden raz. Zaglądam na niego, ale rzadko komentuję...
Wiesz, nie potrafię dokładnie powiedzieć... Jakoś chyba za jednostajnie dla mnie. :) Wiesz, mało się dzieje. Może to dlatego. ;)
UsuńMam nadzieję że w następnym rozdziale coś się wydarzy w jego śnie, nie mogę się juz doczekać :c
OdpowiedzUsuńNp. Żeby on widzial to co dzieje się po za murami, widziałbym co dzieje się z tymi ludźmi :))
Jest super. Też nie mogę się doczekać co dalej stanie się w jego śnie. Widać, że masz jakiś plan tej opowieści. Ale unikaj rozwodzenia się nad czymś co nie jest aż tak warte uwagi.
OdpowiedzUsuńNp. Gdy Sheppa zaczęła wszystko tłumaczyć Loxowi, a potem przywódczyni ją pochwaliła to brzmiało to... po prostu nienaturalnie.
Nie narzekaj, ja nie mam w ogóle komentarzy ;) Nie licząc komentu Jess. :)